Hej, tak jak wspominałam wcześniej, wracam do pisania rozdziałów z perspektyw bohaterów, czyli narracja 1-osobowa :)
*oczami Justina*
Całą noc nie mogłem zasnąć ani normalnie funkcjonować. Musiałem dobrze ukryć te zdjęcia. Jakby Kelsey je znalazła... Boję się myśleć. Co prawda, to było dawno i nawet nie znałem się z Kelsey ale jakoś nie bardzo chcę żeby widziała te zdjęcia. Upewniając się, że Kelsey jeszcze śpi wziąłem zdjęcia i wyszedłem z domu. Musiałem je spalić. Przeraża mnie to, że nadawca ma kopie. Ale mogę je odzyskać. Tylko kim on albo ona jest? Wsiadłem do auta i ruszyłem. Zatrzymałem się przy lesie i wszedłem w głąb. Wziąłem kopertę, w której były zdjęcia i podpaliłem ją. Rzuciłem to na skałę i obserwowałem jak zdjęcia się palą.
-Szkoda, że to zrobiłeś. Mogłeś mi je dać. Miałabym fajną pamiątkę. -zamarłem. Odwróciłem się i zobaczyłem... Jasmine. Nie wierzę.
-Jasmine? -podszedłem bliżej niej.
-Cześć Justin.
-Ty żyjesz?
-Nie. Jestem wampirem. Zapomniałeś? -jej mina nie wyglądała na rozbawioną.
-Przepraszam. Ktoś wysłał mi te zdjęcia i ma kopie i zagroził mi że cały świat je zobaczy.
-No i co z tego? -dziewczyna zmarszczyła brwi.
-Nie rozumiesz? Wszyscy je zobaczą. Cały świat. Zdjęcia z naszego seksu. Kelsey je zobaczy i..
-Ahh... Kelsey -powiedziała przedłużając i przeszła dwa kroki do przodu. -Rozumiem. Nie zawracam Ci głowy. Wracaj do Kelsey. Na pewno się martwi. -powiedziała coraz ciszej i z wampirzą szybkością zniknęła z lasu.
-Kurwa. -szepnął Justin pod nosem.
Spojrzał na skałę, koperta wraz ze zdjęciami zamieniły się w popiół. Zaczął kierować się w stronę auta.
*oczami Emily*
-Niall! -krzyknęłam widząc mojego brata po drugiej stronie korytarza. Natychmiast podbiegł.
-Co jest? -spytał dobiegając do mnie.
-Zajmij się tą Kayą. Ja teraz lecę do Los Angeles dokończyć sprawy z Bieberem.
-Ale jak ty chcesz to zrobić?
-Zostaw to mnie. -puściłam bratu oczko i odwróciłam się na pięcie. -Jak coś to dzwoń. -dodałam i wyszłam z budynku szkoły.
Wszystko było przygotowane, samolot i dom bardzo blisko domu Biebera.
Zapewne chcecie wiedzieć parę rzeczy. Otóż Niall nie jest moim biologicznym bratem. Zostałam zaadoptowana przez jego rodziców w wieku 10 lat. W mojej biologicznej rodzice miałam bardzo ciekawe życie. Starszy o 3 lata brat, z którym dogadywałam się lepiej niż z kimkolwiek innym. Kochałam go najbardziej na świecie. Z rodzicami nie było tak łatwo. Mieli mnie dość bo 'uprzykrzałam im życie'. W końcu mnie oddali. Mój 'kochany' brat ani trochę nie walczył o to żebym została. W końcu zostałam zaadoptowana przez państwo Horan. Staram się nie zbliżyć za bardzo do Nialla, bo nie chcę potem rozczarowania. W domu dziecka zmieniłam się. Byłam tam 4 lata. Zaadoptowali mnie jako 14-latkę. Te 4 lata mogą nieźle zmienić człowieka, nie ważne w jakim wieku jesteś. A co do Biebera, zastanawia was czego od niego chcę? To proste, zemsty.
*oczami Kelsey*
Obudził mnie zamek w drzwiach. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Justina nie ma obok. Wyszłam z pokoju, Justin zdejmował kurtkę.
-Hej. -powiedziałam cicho.
-Cześć. -podszedł do mnie i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
-Gdzie byłeś?
-Musiałem coś załatwić w sprawie... z Scooterem.
-Nie macie się spotkać o 15?
-Tak, ale musiałem się z nim spotkać teraz.
-Mhm. -kiwnęłam głową.
-Pojadę tam jeszcze raz za chwilę żeby powiedzieć że mnie nie będzie o 15.
Justin coś kręci.
-Czemu? -zmarszczyłam brwi patrząc na niego.
-Bo chcę to odwołać. Nie jestem jeszcze gotowy na powrót do showbiznesu.
-Okej..rozumiem. Albo i nie. Najpierw dzwonisz do Scootera kilka razy dziennie żeby załatwić to spotkanie z wytwórnią i w ogóle a teraz rezygnujesz? Od rana jesteś jakiś dziwny.. Ukrywasz coś?
-Nie! Po prostu jednak nie czuję się gotowy.
-No dobra -pokręciłam głową trochę zmieszana całą sytuacją. -Ja też coś postanowiłam.
-Co?
-Chcę iść do szkoły.
-Serio? -spojrzał na mnie ze zdziwioną miną.
-No tak. Planuję dzisiaj iść do liceum na spotkanie i porozmawiać w sprawie przyjęcia. I musisz iść ze mną jako prawny opiekun.
-Boże. Czuję się jak Twój tatuś.
W tym momencie oboje się zaśmialiśmy. Lubię jak rozmowy z nim są takie luźne.
-Pojadę tam jeszcze raz za chwilę żeby powiedzieć że mnie nie będzie o 15.
Justin coś kręci.
-Czemu? -zmarszczyłam brwi patrząc na niego.
-Bo chcę to odwołać. Nie jestem jeszcze gotowy na powrót do showbiznesu.
-Okej..rozumiem. Albo i nie. Najpierw dzwonisz do Scootera kilka razy dziennie żeby załatwić to spotkanie z wytwórnią i w ogóle a teraz rezygnujesz? Od rana jesteś jakiś dziwny.. Ukrywasz coś?
-Nie! Po prostu jednak nie czuję się gotowy.
-No dobra -pokręciłam głową trochę zmieszana całą sytuacją. -Ja też coś postanowiłam.
-Co?
-Chcę iść do szkoły.
-Serio? -spojrzał na mnie ze zdziwioną miną.
-No tak. Planuję dzisiaj iść do liceum na spotkanie i porozmawiać w sprawie przyjęcia. I musisz iść ze mną jako prawny opiekun.
-Boże. Czuję się jak Twój tatuś.
W tym momencie oboje się zaśmialiśmy. Lubię jak rozmowy z nim są takie luźne.
*oczami Kayi*
Fizyka to chyba najgorsze co może być. Nie lubię jej, ale ją rozumiem. Dziwne. Dzwonek na lekcje uratował mnie. Wrzuciłam książki do plecaka i wybiegłam z klasy. To była ostatnia lekcja, więc śpieszyłam się na autobus. Gdy wyszłam ze szkoły poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i zobaczyłam Nialla.
-Hej. -uśmiechnął się patrząc na mnie.
-Cześć. -powiedziałam krótko.
-Słuchaj bo mam sprawę -zaczął trochę niepewnie.
-Co jest?
-Dałabyś mi korki z fizyki? Ponoć jesteś niezła.
-Korki? Tobie? -moje oczy momentalnie się rozszerzyły -Z tego co słyszałam to jesteś w tej szkole tylko dlatego, że w innych szkołach był za niski poziom jak na Twoje umiejętności. I pytasz mnie o korki? -pokręciłam głową ze zdziwienia.
-Kurwa. -szepnął pod nosem.
-Ej. Wszystko ok?
Poznałam po jego minie, że nad czymś głęboko myśli.
-Ok.. -zaczął. -Masz rację. Nie chodzi o żadne korki, ani nic. Po prostu chciałem się z Tobą umówić.
Nie powiem, lekko się zdziwiłam na jego słowa. Nikt się ze mną nie umawia. Wszyscy lecą na moją siostrę.
-Mówisz poważnie?
-Całkiem poważnie. -przegryzł dolną wargę. -To jak?
Zastanowiłam się chwilę.
-Mam wolną sobotę. -powiedziałam.
-Świetnie. Wpadnę po Ciebie o 19.
-Ok. To cześć. -odparłam i odwróciłam się. -Jasna cholera! -krzyknęłam.
-Co się stało? -spytał Niall.
-Autobus mi odjechał. Świetnie. -rzuciłam rękoma w powietrze.
-Mogę Cię podwieźć. -zasugerował blondyn.
-W sumie.. to ok.
-Wsiadaj. -uśmiechnął się i otworzył drzwi do swojego auta.
*oczami Emily*
Przeszłam niezły kawał drogi. Rozglądałam się i wreszcie znalazłam to, czego szukałam. Dom Biebera. A 2 domy dalej znajduje się mój dom. Wszystko ma być pięknie rozegrane. Potrzebowałam parę rzeczy, a to tego potrzebne mi pieniądze. Ale spokojnie, wiem jak je załatwić. Weszłam do mojego nowego domu. Wzięłam kopie zdjęć Biebera z tą Jasmine i wybrałam jedno zdjęcie. Wzięłam czystą kartkę i długopis i zaczęłam pisać.
Jedna kopia na zachętę. Mam tych zdjęć jeszcze 28. Dostaniesz 10 z nich, za 10 tysięcy. Pieniądze zostaw w czerwonym pudle przy Central Avenue o godz. 15:20. Po 15:30 ma Cię tam nie być, bo stracisz coś bardzo cennego.
Zapakowałam list i zdjęcie do koperty i wyszłam z domu. Starałam się być jak najmniej widoczna, założyłam kaptur i podeszłam do skrzynki pocztowej Biebera i wrzuciłam list i uciekłam stamtąd. Usiadłam na ławce pod domem i wszystkie wspomnienia wróciły. Zanim trafiłam do domu dziecka. Ja i mój brat. Nic nie zrobił, żeby mi pomóc. Stał i patrzył. To bolało jak cholera. Czując łzy na policzkach szybko je przetarłam i wyciągnęłam paczkę papierosów z torebki. Odpaliłam fajkę i w miarę się uspokoiłam. A co do Biebera... zapłaci za swoje. I to drogo.
***
Stwierdzam brak weny.
Rozdział jest do dupy, wszystko jest do dupy.
Ale jest chyba dłuższy i szczegółowy. Z perspektyw bohaterów pisze
się jakoś lepiej, no nie?
Mniejsza.
No więc rozdział wyszedł jak wyszedł.
Mam nadzieję, że aż tak źle nie jest.
Pozdrawiam <3
.