piątek, 28 września 2012

0. Prolog i bohaterowie.

Witam, z tej strony Pauline (@DaBieberauhl) 
No więc witajcie na nowym opowiadaniu, które jest tak jakby drugą częścią poprzedniego.
Nie zmieniam jednak adresu bloga, zostanie cały czas more-than-just-a-fan bo tak będzie po prostu
łatwiej :) to opo. będzie opowiadało o dalszych losach Justina. Co zrobi ze swoim życiem itp.
Mam świetny pomysł na te opowiadanie więc liczę, że wam się spodoba :)
Ok, zacznijmy od bohaterów.



Justin Bieber - 19 lat.
Skończył z karierą piosenkarza. Ma teraz znacznie inne plany.
Mianowicie - zemstę.
Zupełnie inny, nie ten sam co kiedyś. Lepiej nie wchodzić mu w drogę.


Kelsey Stone - 16 lat.
Trafiła do domu dziecka razem z siostrą Kayą, gdy ona miała 10 lat, a Kaya 11.
Z pozoru wygląda na grzeczną dziewczynkę ale prawda jest zupełnie inna.
Kiedyś była anty-fanką Justina.

Kaya Stone - 17 lat.
Siostra Kelsey, razem są w domu dziecka od 6 lat.
W przeciwieństwie do siostry ona wygląda na ostrą, 
ale jest łagodną i cichą dziewczyną. I jest Belieberką,
bo mówi że tylko Justinowi jeszcze życie i ma powód do życia.

Selena Gomez - 20 lat.
Będzie pojawiała się epizodycznie. Dalej zajmuje się karierą muzyczną.
Po tym co usłyszała o Justinie chce go jak najszybciej znaleźć 
i porozmawiać z nim o wszystkim. Ma nadzieję, że znowu z nim
będzie ale tym razem naprawdę. Nie dla mediów.

Miley Cyrus - 19 lat.
Zna się z Justinem od małego. Gdy nagle spotkają się wielu latach
ich przyjaźń się wznawia. Zawsze marzyła o duecie z nim.


***

Prolog. 


Wyciągnął z szafy kominiarkę i ciemne okulary. Nie chciał by ktoś go rozpoznał na ulicy. Od kilku tygodni planuje zemstę na tych, co odebrali mu wszystko co miał. Jedyne co mu zostało, to rodzeństwo. Ale nawet nie ma dla nich czasu. Cały czas wynajmuje opiekunkę. W zemście nie da sobie rady sam. Dlatego postanowił, że znajdzie sobie jakiegoś silnego, odważnego, a nawet karanego pomocnika. Może to głupie, ale chciał takiego zaadoptować. Więc udał się do pobliskiego domu dziecka. Podał wszystkie papiery i jakie wymagania.
-Wiek? -spytała kobieta w domu dziecka.
-Najlepiej coś około 17.
-Najstarsi mają tu 16.
-Może być.
-Proszę podać adres, jutro do pana podjedziemy z nowym członkiem rodziny. -uśmiechnęła się.
-Dzięki. -zarzucił szybko i wyszedł z budynku.

Na następny dzień rano usłyszał dzwonek do drzwi. Niechętnie podniósł się i podszedł do nich. Zobaczył kobietę z którą wczoraj rozmawiał w domu dziecka. Otworzył.
-Witam. Zaraz ją przyprowadzę, siedzi w samochodzie.
-Ją? jak to ''ją''? Miał być chłopak.
-Wiem.. Ale niestety żaden z nich nie miał takich kwalifikacji o jakie pan prosił.
-Czyli ta dziewczyna ma to wszystko czego ja oczekuję? 
-Tak.
-Dziwne. Jeśli na pewno ma to wszystko, to dobra. Przyprowadź ją.
Kobieta wyszła i wróciła po 5 minutach ze śliczną, szczupłą dziewczyną.
-To jest Kelsey Stone. Ma 16 lat i w 100% ma to czego pan szuka, chociaż z pozoru nie wygląda. Wylądowała w domu dziecka z powodu wypadku rodziców, była spisana na policji kilkakrotnie ale dzięki Bogu udało jej się uniknąć poprawczaka. Może być?
-Tak, jest dobrze. 
-A powie mi pan coś?
-Słucham.
-Pan jest taki tajemniczy. O co w tym chodzi? Po co panu te okulary i chusta na buzi, no! Wie pan, chciałabym wiedzieć kim pan jest. 
-To niepotrzebne. Dziękuję, do widzenia. -zatrzasnął za nią drzwi. -Może opowiesz mi coś o sobie? -zwrócił się do dziewczyny.
-Pani Smith wszystko powiedziała. -odpowiedziała.
-Może czegoś nie dodała?
-Nie sądzę. Tyle panu wystarczy.
-Nie mów do mnie pan, tylko na ty. Justin jestem. Justin Bieber. -powiedział zdejmując chustę i okulary.
-Jezu.... -doznała szoku. -Nie wiedziałam że to Justin Bieber mnie adoptuje.
-Zapłacę Ci ile chcesz tylko zachowuj się normalnie przy mnie, ok?
-Nie trzeba, nie jestem pan- znaczy Twoją fanką.
-o... to może nawet lepiej. Ale i tak będę Ci płacić bo ta robota nie jest łatwa.
-Mianowicie?
-Chcę się zemścić na tych, którzy odebrali mi bliskich.
-Ok.. to kiedy zaczynamy?
-Masz zapał. Podoba mi się. Zaczniemy jak najszybciej. Jak na razie się rozgość. Po schodach na górę, pierwsze drzwi po lewej. Tam jest Twój pokój. Rozpakuj się itp.
-No dobra.
Powiedziała i wziąwszy walizkę z rzeczami udała się do góry do swojego nowego pokoju.


***

yayyy ! są bohaterowie i jest prolog nowego opowiadanie ;D
Prolog jak zawsze nudny, ale obiecuję że będzie się działo bo mam już na wszystko swoją wizję *.*
kto chce być informowany to podawać tt w komentarzach!
xox, Pauline.





niedziela, 23 września 2012

13. Jesteś kimś więcej niż tylko fanką.

2 tygodnie później.

Tydzień temu Jasmine wyszła ze szpitala i od tamtego momentu trwają przygotowania do ślubu. Zaplanowany idealnie, na Hawajach na plaży. To będzie zamknięta impreza tylko dla rodziny. Nie potrzeba im więcej gości. To ich dzień, chcą się nacieszyć sobą. Wszystko zaczyna się o godzinie 12. 

-Ten garnitur będzie idealny. -powiedziała matka patrząc na swojego syna przeglądającego się w lustrze.
-Dzięki mamo.
-Nie ma sprawy kochanie. Wasz ślub będzie idealny. Ale powiedz mi, czy ty jesteś tego pewny? Jesteś jeszcze młody, niepewny. 
-Jestem pewny mamo. Kocham ją i to z nią chcę spędzić resztę mojego życia. Tak zdecydowało moje serce, a ja żadnych oporów nie stawiam. To jest właśnie ta.
Kobieta uśmiechnęła się i przytuliła od syna.
-Skoro ty nie stawiasz oporów, to ja też. Będę miała cudowną synową.
Justin odpowiedział uśmiechem i poszedł sprawdzić czy wszystko na plaży gotowe. Okrągłe stoły z białymi obrusami, setki balonów, wszystko co potrzebne do idealnego ślubu.

~

-Wszystko gotowe? -odezwał się pierwszy tajemniczy głos.
-Tak. Ten ich pierdolony ślub zaczyna się za pół godziny.
-To dobrze. Za 15 minut wyjeżdżamy. Pakuj wszystko do wozu.
-Zrozumiano.

~

Westchnęła patrząc na swoje odbicie z lustrze. Zastanawiała się, jak to wszystko będzie wyglądać. Cieszyła się, bo kocha Justina, ale z jednej strony coś ją niepokoiło. Jakieś złe przeczucie.
-Już czas. -powiedział do niej jej ojciec. -Chodź.
Złapała go pod ramię i zaczęła iść wolnym krokiem. Wyszli z pomieszczenia i zobaczyła to wszystko. I Justina. Wyglądał cudownie. Sam nie mógł oderwać wzroku od Jasmine. W tej sukni i z welonem opadającym na jej twarz. Ojciec odprowadził ją do końca po czym zwrócił się w stronę Justina ''Opiekuj się nią'' i poszedł. Stanęli na przeciwko siebie.

~

-Kto jest przeciwny temu związku? -zapytał nagle ksiądz.
-Ja! -powiedział tajemniczy głos gdzieś na sali.
Wszyscy zaczęli rozglądać się dookoła. Z krzaków wyszedł zakapturzony chłopak. Nie widać twarzy, ani niczego innego. Zaczął kierować się w stronę pary. Rozejrzał się dookoła.
-Teraz!! -krzyknął.
Zza krzaków wyjechały 2 czarne auta. W nich po 2 osoby, kierowca i pasażer. Pasażery z każdego auta wychylili głowę zza okien i zaczęli strzelać do kogo się da z karabinów. Ludzie zaczęli panikować. Chowali się pod stołami i za drzewami. Justin wziął Jasmine za rękę i zaczął z nią uciekać. Uciekli do łazienki.
-Wiedziałam.... wiedziałam że coś się nie uda. Że ślub nie wyjdzie. -zaczęła Jasmine z łzami w oczach.
-Ale o czym ty mówisz? -podszedł do niej Justin,
-O wszystkim. To by było zbyt piękne jakby miało się wszystko udać. Wiedziałam że coś nie wyjdzie, nie będzie ślubu i prędzej czy później się rozstaniemy.
-Co?! Dlaczego tak myślisz??
-No bo... ty jesteś... no Tobą. a ja? Ja jestem zwykłą taką samą jak miliony inny fanek.
-Żartujesz sobie? Jasmine... ty... Jesteś kimś więcej, niż tylko fanką. Zrozum. Kocham Cię. To ty skradłaś moje serce. Ślub nie potrzebny, ważne że jesteśmy razem, tak?
-No tak... Ale nie wiadomo czy to przeżyjemy, sam widzisz co się dzieje... Justin.. Ja już nie daję rady... Pozwól mi umrzeć.
-Zwariowałaś?! Nigdy. Nigdy nie pozwolę Ci umrzeć. Jak ty odejdziesz, to ja razem z Tobą. I koniec.
-Ale Justin.. -nie zdążyła nic powiedzieć bo nagle upadła.
Za nią stał zamaskowany człowiek z karabinem w ręku. Uciekł. Jasmine została postrzelona w plecy.
Justin podbiegł do niej. Łzy zaczęły mu same płynąć. Zaczął się modlić żeby dziewczyna przeżyła.
Na miejscu zbrodni pojawiła się karetka. Justin był jedyną osobą, która nie została postrzelona. I to go zastanawiało. Ten człowiek miał do niego łatwy dostęp żeby do zastrzelić, ale po postrzeleniu Jasmine uciekł... Lekarze robili co w swojej mocy. Ze wszystkich postrzelonych przeżył tylko dziadek Justina.. Nikt inny... Pattie, Jeremy, Tom i Jasmine.... Jazzy i Jaxona nie było na ślubie. Byli u opiekunki więc Justinowi zostali tylko oni.
-To koniec... -powiedział sobie Justin jadąc autem do domu. Cały w łzach.
Nie wie co ma ze sobą zrobić. Postanowił odmienić swoje życie. Czy na lepsze? Nie wiadomo... Nikt tego nie wie...






***

Tym o to rozdziałem kończę opowiadanie pt. ''More Than Just a Fan''
Planuję też zacząć nowe opowiadanie opowiadające dalsze losy Justina, 
o tym jak zmienił swoje życie, po prostu to co będzie się u niego działo.
Czytalibyście?!
I wypadałoby zmienić adres bloga, skoro mam zacząć pisać nowe opowiadanie.
Jakieś pomysły? :p
Do napisania! <3

xox, Pauline.

niedziela, 16 września 2012

12. Jasmine Marie Villegas, czy wyjdziesz za mnie?

Przebudził się i zobaczył śpiącą dziewczynę wtuloną w jego klatę. Było mu szkodą ją budzić, wyglądała tak słodko. Uśmiechnął się sam do siebie i zerknął na zegarek. 10:25. Wczorajszy piknik przeszedł do historii. To była jak do tej pory najlepsza ich ''zabawa''.

W końcu dziewczyna wstała, ale Justina obok niej nie było. Podniosła się z łóżka i poczuła przyjemny zapach dochodzący z kuchni.
-Dzień dobry kochanie. -usłyszała wchodząc do środka.  -Robię nam jajecznicę na śniadanie.
-Kochany jesteś. -podeszła do niego i pocałowała go w policzek.
Zjedli w milczeniu.

Wsiedli w samochód i ruszyli do Pattie. Mieli spotkać się na kolacji. Cała rodzina. No, prawie. Będą tam Justin, Jasmine, Pattie, Jeremy, Tom (tata Jasmine) Jazzy i Jaxon. Cała siódemka zasiadła przy dużym stole.
-Czy mogę coś powiedzieć? -zaczął Justin.
-Oczywiście. -odparli wszyscy. Justin wstał.
-No więc... Dziękuje wam za to, że tu jesteście. Ta kolacja zaczęła się idealnie. Mam też nadzieję, że skończy się ona po mojej myśli. -mówił. Nagle przeniósł swój wzrok na Jasmine. -Jasmine, chcę żeby oni wszyscy o tym wiedzieli jak ważna dla mnie jesteś. I jak bardzo Cię kocham. Chcę spędzić z Tobą resztę mojego życia, więc.. -powoli odszedł od stołu, stanął przed Jasmine po czym uklęknął na jedno kolano. Z kieszeni wyciągnął i małe pudełeczko i otworzył je. To był śliczny pierścionek z diamentem. -Jasmine Marie Villegas, czy wyjdziesz za mnie?
Nie wiedziała co się dzieje. Nie mogła w to uwierzyć.
-Oczywiście, że tak. -powiedziała uśmiechając się. Po czym wstali oboje i mocno się do siebie przytulili. Po policzku Jasmine zaczęły płynąć łzy. Nie chciała się odkleić od chłopaka. Jest taka szczęśliwa. Justin też zaczął płakać ze szczęścia oczywiście, Pattie też i nawet Tom.

-To co? Ślub na Hawajach? -spytał w aucie w drodze do domu.
-Żartujesz? -odpowiedziała uśmiechając się.
-Nie, mówię serio.
-A może być na Hawajach.
-Na plaży. Wyobrażam to sobie. Stoję sobie, czekam na Ciebie, a ty idziesz w długiej białej sukni z Twoim tatom, który po chwili Cię żegna i idziesz dalej w moją stronę. Przysięga małżeńska, obrączki itp. I jeszcze zanim pozwolą nam się pocałować, powiemy sobie to magiczne....

Chciał powiedzieć ''tak'' ale niestety nie zdążył. Był tak zamarzaony na temat ślubu, że nie zauważył dużego spadu, z którego zjechali i ich auto wylądowało w rzece.
Ocknął się i zdał sobie sprawę z tego, że ich auto jest w wodzie. Zauważył nieprzytomną Jasmine i zaczął ją budzić. Na marne. Dziewczyna nie dawała znaków życia. Udało mu się magicznym trafem otworzyć drzwi od auta. Wziął ją na ręce i wypłynął z nią. Dopłynął do brzegu i położył Jasmine na ziemi. Zaczął robić jej reanimację i błagać Boga ze łzami w oczach żeby się obudziła. Wszystko na nic. Zadzwonił po karetę. Pojawili się po 15 minutach. Zabrali Jasmine do szpitala. Justin oczywiście jechał razem z nimi nie puszczając jej ręki. Modlił się w myślach cały czas płacząc.
-Boże, dopiero się jej oświadczyłem i zdarzył się taki wypadek?! -wyklinał sobie w myślach.

Obudził się. Zasnął w szpitalu siedząc przy łóżku, na którym leży Jasmine. Spojrzał na nią i złapał za rękę. Poczuł, jak jej ręka się poruszyła. Jej powieki zaczęły się ruszać po czym otworzyła oczy.
-Jasmine!! -krzyknął uradowany i przytulił się do leżącej dziewczyny. -Nawet nie wiesz jak się cieszę, że się obudziłaś!
-Co się stało?
-Mieliśmy wypadek... Auto wpadło do rzeki.
Chwilę milczeli po czym Jasmine zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Wydaje się jej dziwnie znajome. Po chwili spojrzała na Justina.
-Justin...
-Tak?
-Tu się poznaliśmy.
I wszystkie wspomnienia wróciły. To jak omal Jasmine nie zabiłaby Justina.. Teraz sytuacje się odwróciły. Justin przeklinał to, że przez to jak jechał omal nie stracił swojego całego świata. Uśmiechnął się lekko i pocałował ją w policzek.
-Co teraz będzie? -spytał patrząc na nią.
-Wyjdę stąd i weźmiemy ślub.
-Na pewno?
-Tak. -odpowiedziała uśmiechając się. Podniosła się do pozycji siedzącej. -Chodź. -powiedziała rozszerzając ręce.
Justin podszedł do niej i mocno się wtulił. Nie chciał w ogóle jej puszczać.


***

Przepraszam że taki krótki i przepraszam że tak długo czekaliście. 
Ale wiecie... szkoła ;/
Postaram się dodawać szybciej ale to już 3 gimnazjum. testy i w ogóle.
Mam nadzieję że chociaż trochę was zaskoczyło.
I powiem wam, że to opowiadanie zbliża się końca. Nie mam na nie weny.
Ale spokojnie, będę pisać inne. Raczej na tym blogu, ale bym musiała
zmienić nazwę bloga. Czy nie zmieniać? Nie wiem, pomyślę :p

xox, Pauline.

jakieś pytania? twitter - @DaBieberauhl