piątek, 27 lipca 2012

Rozdział 3

-Słuchaj ty Jasmine czy jak ty tam masz. Wiem, że wypadek Justina to Twoja sprawka. Wiem wszystko. Omal go nie zabiłaś idiotko. On o tym nie wie, ale może się dowiedzieć. Więc nawet nic nie próbuj. Taka dziewczyna jak ty i tak nigdy nie miałaby szans u Justina Biebera. Więc nawet się do niego nie zbliżaj, bo wszystko mu powiem. - kończąc ostatnie zdanie wsiadła do samolotu.
Auć. To zabolało. Usłyszeć takie słowa od osoby, którą uważałam za cudowną osobę, nawet za swoją idolkę.
Wsiadłam do samolotu z zjebanym humorem, ale uśmiechałam się żeby zrobić pozory.
- Jasmine! - usłyszałam głos Justina i się odwróciłam. Siedział z Seleną. - siadaj obok nas.
Niechętnie podeszłam i zajęłam miejsce.
-Więc.. -zaczął Scooter. - Justin powiedział nam, że jesteś dobrą tancerką - Co?! On nawet nie widział jak ja tańczę.. - jak i również śpiewasz. - to mój koniec. - więc zostaniesz supportem na koncertach i jedną z jego tancerek. Zgadzasz się?
-yyy no tak.
-To dobrze. Jak dolecimy na miejsce to pokażemy Ci układy i dostaniesz jakieś piosenki.
-Jakie piosenki?
-No dla Ciebie. Nagrasz je w studiu, może nawet powstanie do nich teledysk.. i jako support będziesz je śpiewała przed Justinem na Believe Tour.
-Aaa no tak. Dobrze.
Nie mogłam w to uwierzyć! Zawsze o tym marzyłam! Będę miała swoje piosenki i będę śpiewała u boku idola. Znowu, niech nikt mnie nie szczypie! Ale... Selena.. Co jeśli ona mu powie? Justin mnie znienawidzi. Lepiej będzie jak nie będę się do niego zbliżać. Ucięłam sobie drzemkę.

-Księżniczko, wstawaj. -usłyszałam, ale ponieważ jeszcze ''spałam'' palnęłam.
-Ahh już wstaję Justin. -i usłyszałam śmiechy. Podniosłam się natychmiastowo.
-Ale ja jestem Alfredo, nie Justin.. -powiedział Alfredo smutnym głosem a wszyscy w koło się śmiali. Justin też.
Czy zawsze muszę coś palnąć?!
-Już jesteśmy w LA. -usłyszałam z jeszcze śmiejących się ust Justina.
-Już?! -nie mogłam uwierzyć.
-Tak.
Wysiadłam z samolotu i zaciągnęłam się Amerykańskim powietrzem. To było jedno z moich marzeń - polecieć do LA.


-Za 10 minut wszystkich tancerzy widzę na sali! Trzeba pokazać Jasmine układy i ją ich nauczyć.
Ok, mam 10 minut. Chciałam iść do łazienki ale nagle ktoś pociągnął mnie za rękę. To był Justin
-Co ty robisz? -spytałam.
-Pomóż mi...
-Coś się stało?
-Nie chcę dłużej udawać związku z Seleną.. Co mam zrobić?
-yyyy, powiedzieć jej o tym?
-Ona nie będzie chciała tego przerwać. Za dobrze na tym wychodzi. Zdobywa popularność, kasę, propozycje do filmów, media się nią interesują, a ja? ja tracę fanki.
-Właśnie, tracisz fanki, a nie Belieberki. Nie martw się bo Belieberki zawsze z Tobą będą.
-Wiem, ale ostatnio jedna dziewczyna popełniła samobójstwo przez zdjęcia moje i Seleny.. Czuję się winny, a nie chcę się tak czuć.
-Wygarnij jej to prosto w twarz.
-Nie mam takiego serca żeby komuś ''wygarniać'' ale dzięki za rady. Za 5 minut na sali. -powiedział Justin po czym pocałował mnie w policzek (co mnie zdziwiło) i poszedł.

-i 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8 i od nowa! - powtarzała choreografka.
-Karl z życiem! Nieźle Jasmine, opanowałaś prawie cały układ. Naprawdę dobrze się ruszasz.
-Dziękuję. -uśmiechnęłam się.
-Nie ma sprawy. Ale musisz jeszcze trochę popracować. Chociaż jak na początkującą świetnie sobie radzisz.
Jedyne co zrobiłam, to się uśmiechnęłam.

Szłam wąskim korytarzem i nagle poczułam, jak uderzam o podłogę. Wstaję a przed moją twarzą widać nikogo innego jak Selenę.
-Coś ty nagadała Justinowi?! -od razu zaczęła się wydzierać.
-O co Ci chodzi?
-Nie, ty mu nic nie mówiłaś. Wystarczy że założysz bluzkę z dekoltem. Każdego tak zdobywasz? Na duże cycki i brak mózgu?
-O co ci kurwa chodzi?!
-Nie udawaj. Podczas gdy uczyłaś tańczyć się układów Justin stał przy ścianie i cały czas się na Ciebie gapił. Przez całą próbę. Wzroku nie mógł oderwać.
-A skąd ja mogłam o tym wiedzieć?! -byłam lekko zaskoczona...  no dobra, dużo zaskoczona.
-Chodzi mi o to, że wiesz, że wiem prawdę o tym wypadku. Więc lepiej się pilnuj.
Wyszła. Cały czas straszy mnie tym, że mu powie. Odważyłaby się?  Mam nadzieję, że nie.
Przez resztę dnia myślałam o tym, co powiedziała mi Selena. O tym, że Justin się na mnie gapił.. Nie dochodziło to do mnie.
Weszłam na twittera. Przybyło mi z 20 tysięcy followersów. ''Jakim cudem?!?'' pomyślałam i weszłam na twittera Justina. Znalazłam tam tweet o treści:

'' Yo, mamy nową tancerkę w grupie @JASMINEVILLEGAS. Followujcie ją! ;) ''

I wszystko jasne. Teraz wszyscy chcą follow back. To chyba normalne. Pomyślałam, że odpiszę na ten tweet Justina..

'' @justinbieber przez Ciebie mam całe mentions zaspamione. haha lepiej się pilnuj! ''

Ale ostatecznie tego nie wysłałam. Nacisnęłam krzyżyk. Dlaczego? Selena też chyba ma twittera, nie? Jakby to przeczytała, to wpadłaby w szał. Napisałam tylko, że jutro ich poffolołuje, bo teraz idę spać.

-Jasmine! Jaaaasmine! Jasmine pomóż mi! Na pomoc! -usłyszałam jakieś dziwne krzyki.
-Kto tam jest?!
-To ja Demi. Pomóż oni mnie zabiją!
Zaczęłam biec jak szalona w stronę jej głosu.
-DEMII! - darłam się po drodze. Zobaczyłam Demi jak stoi na środku lasu.
-Co się stało? - spytałam.
-Co się stało?! Jak ty możesz pytać co się stało?! Zostawiłaś mnie i poleciałaś za tym swoim Bieberkiem! Co ty sobie myślisz?! Że zakocha się w Tobie? Proszę Cię, jesteś tylko fanką, jak miliony innych. Na pewno nie masz szans. A tego, że mnie tu zostawiłaś i sobie do LA poleciałaś to Ci NIGDY nie wybaczę! Nie zadzwoniłaś do mnie ani razu! Justin wie, że to ty go walnęłaś autem? Pewnie nie, a ciekawie będzie jak się dowie. Jesteś nienormalna! Takie jak ty to matki powinny topić od razu po urodzeniu! I wiesz co jeszcze? Co do Justina, to...






*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*



I jest! Długo oczekiwany.
Przepraszam was, że tak długo i że rozdział krótki.
Mam nadzieję, że podoba się wam chociaż trochę.
Mam pytanie:
Podoba wam się opowiadanie i czy mam je pisać dalej? 

xox, @DaBieberauhl.








piątek, 13 lipca 2012

Rozdział 2

-Gdzie ty się szlajasz dziwko? 2 dni Cię nie było!
-Tato! Miałam wypadek! Byłam w szpitalu.
-Dobra, skończ z tymi kłamstwami. Pewnie łaziłaś po jakiś burdelach i się puszczałaś. Jak Twoja matka.
-Nie mogę uwierzyć że tak powiedziałeś...
Do moich oczu napłynęły łzy i pobiegłam do pokoju. Natychmiast rzuciłam się na łóżko. Przypomniała mi się rozmowa z Justinem i o jego propozycji. Świetnie, nie dałam mu żadnego kontaktu.. Najchętniej bym stąd uciekła.. 
Zapadła noc. Spakowałam się, chciałam uciec jak najdalej stąd. Po cichu wyszłam z domu zamykając go na klucz. Pomyślałam, że pójdę do Demi. Czeka mnie droga przez las. Jest strasznie ciemno, boję się. 
Stałam już przed lasem i ostrożnie ruszyłam ku niemu. Przeszłam połowę lasu. Myślałam, że będzie straszniej, a jednak było spokojnie. 
Ale jednak usłyszałam jakiś szelest. Odwróciłam się i nic nie zobaczyłam. Odwróciłam się z powrotem i moje oczy ujrzały sylwetkę jakiegoś faceta. Podszedł bliżej... to był... Jinsu?! Widać było, że był pijany.
-Nareszcie się spotykamy.
-Odejdź..
-Nie ma mowy. -podszedł do mnie i złapał za pośladek. Natychmiast odtrąciłam jego rękę i uderzyłam go w twarz.
-Tak chcesz się bawić? -zapytał. -Dobra.
Chwycił mnie za nadgarstki i położył na ziemi. Uniemożliwił mi ruch, chociaż próbowałam się wyrwać. Poczułam jak próbuje ściągnąć mi spodenki. Zaczęłam się wydzierać, ale nikt nie słyszał. O tej porze, wszyscy normalni ludzie śpią. 
Byłam bez spodenek. Majtek też się pozbył. Zaczęłam głośniej się wydzierać i wyrywać.
-POMOCY!!!!!
-Nikt Cię tu nie usłyszy suko. Jesteś na odludziu. -zaśmiał się i wszedł we mnie.
Poczułam obrzydzenie. Jednak po chwili wyszedł. Ubrałam się tylko podeszłam do niego i go uderzyłam.
Oddał mi. I to mocniej. 
-Co? Jeszcze raz dziewczynka chcę się zabawić?
-Odejdź ode mnie! 
Nagle zobaczyłam światła jakiegoś samochodu. Czułam już jak łzy płyną po moich oczach. Nagle jakiś chłopak wyszedł z samochodu i podbiegł w naszą stronę. Byłam ściśnięta przez Jinsu, nie miałam jak uciec. Ten chłopak popchnął Jinsu uwalniając mnie i uderzył go w twarz, aż ten upadł. Spojrzał na mnie i to był... Justin?! Byłam w szoku.
-Idź do samochodu. -powiedział. Zrobiłam tak. Wsiadłam i po chwili Justin podbiegł do auta, wsiadł i odpalił auto. 
-Co on Ci zrobił? -spytał.
-Nikt takiego.
-Przecież widzę po Twoich oczach. Powiedz mi. -wzięłam głęboki oddech i pomyślałam, że powiem mu.
-To Jinsu, mój były. Zgwałcił mnie.
Justin nic nie powiedział. Po chwili ja postanowiłam się odezwać.
- Dziękuję.
-Nie ma za co. Co tu robisz o tej porze?
-Uciekłam z domu.
-Dlaczego?
-Ojciec mnie bije.
-Masz dokąd iść?
-Chciałam iść do przyjaciółki, ale teraz już sama nie wiem.
-Pojedziesz ze mną do hotelu? Prześpisz się i potem pomyślimy co dalej.
-My?
-Chcę Ci pomóc.
Gdyby tylko znał prawdę o tym wypadku... Pewnie by jeszcze pomógł Jinsu.. Chociaż taki Justin to mógłby mnie gwałcić 24/7
-Mam pytanie. -nagle zaczęłam.
-Mów.
-Dlaczego nie chciałeś żeby Selena do Ciebie przyjechała?
-Dlaczego pytasz?
-No bo.. ona taka zapłakana do Ciebie przyszła. Widać, że się martwiła.
-Wow Selena płakała jak zobaczyła mnie w szpitalu? To chyba jej klon.
-Nie rozumiem...
-Przecież ta baba uczuć nie ma. Cały ten związek to jedna wielka ściema. Chwyt marketingowy.
-Nie wierzę... Wyglądacie razem na szczęśliwych i pasujecie do siebie.
-Przestań.. nawet się nie ruchaliśmy.
Zaśmiałam się lekko. Po chwili Justin dołączył i się oboje śmialiśmy.
Dojechaliśmy do hotelu. Justin wziął jakiś 2-osobowy pokój. Natychmiast poszłam się odświeżyć. Zmyłam makijaż i upięłam włosy w koka. Justin siedział na łóżku.
-Przemyślałaś moją propozycję? -spojrzał w moją stronę. Byłam w samym ręczniku, więc ciężko było mu się skoncentrować na oczach.
-Tak. Zgadzam się.
Justin odpowiedział tylko uśmiechem.
-I.. wiesz już co za wypadek miałeś? -zapytałam go niepewnie.
-Tak. -serce mi na chwilę stanęło. -Podobno zderzyłem się z jakąś pijaną laską. Nie wiem co to za łajza była że po pijanemu prowadziła.
Moje oczy momentalnie się zeszkliły. Takie słowa od swojego największego idola. Nie życzę wam tego.
-A wiesz kim ona jest?
-Nie..
-A co zrobisz jak się dowiesz?
-Co ty tyle pytań zadajesz?
-Z ciekawości.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła skarbie. -poruszył brwiami. Kocham te brwi.
Uśmiechnęłam się w jego stronę i stwierdziłam, że jestem zmęczona. Prześpię się. Położyłam się do łóżka i zamknęłam oczy. Odleciałam.
Obudził mnie głos. Oczywiście należący do Justina.
-Ty chuju. Spierdalaj od moich Beliebers. Rozumiesz?! Czy mam Ci to wyjaśnić pięścią? Dawno Cię nie ruchali że taką słabą kondycję masz? No dawaj pedale, pokaż na co Cię stać!
Nie wytrzymałam i zaczęłam się głośno śmiać, na co Bieber szybko podniósł się z łóżka.
-Co się stało? Czemu się śmiejesz? -zapytał widząc mnie niewytrzymującą ze śmiechu.
-Gadasz przez sen.
-Ja?! I co mówiłem?
-a.. takie tam. -dalej się śmiałam.
-Która godzina?
-10:30
-To czas wstawać. Zabrałaś ze sobą jakieś rzeczy?
-Tak. Pakowałam się przed ucieczką z domu.
-To dobrze. Najwyżej w LA kupisz sobie nowe ciuchy.
-G-g-g-dzie?!
-No w LA. -uśmiechnął się w moją stronę i dodał -ubieraj się, za 30 minut wyjeżdżamy.
Jezu. Zwykła nastolatka z Polski jedzie do LA z samym Justinem Bieberem! Niech mnie nikt nie szczypie!
Z moich rozmarzeń nagle wyrwał mnie Justin.
-a co z Twoimi rodzicami?
-Na ojca mam szczerze wyjebane. A Matka nie żyje.
-Przykro mi.
-Mi też.
Jeszcze chwilę pogadaliśmy. Justin zabrał mnie na zakupy i pozwolił mi wybrać sobie parę rzeczy. On stawiał. Ja śnie..

Tajemnicze auto podjechało pod park, w którym byłam z Justinem. Poznaje tych ludzi! Tam byli Scooter, Pattie, Kenny, Alfredo i Ryan!  Zaraz.... tam jeszcze była Selena.. o, to zapowiada się ciekawie.
Już wszystko było ustalone. Wsiadamy do samolotu. Szłam przedostatnia. Za mną szła Selena. Nagle poczułam, jak ktoś mnie szarpie za rękaw. To była pani Gomez. Powiedziała....




****************************
I JEEEEEEEEEEEEST!
Długo oczekiwany.
Mam nadzieję, że nie chujowy ;)
Od niedzieli do dzisiaj byłam u cioci, a tam nie miałam dostępu do komputera,
a z fona bym nie dodała rozdziału xd
Kto jeszcze chce być informowany o nn?
Pisać w komentarzach lub na tt @DaBieberauhl :)
I wiem, że akcja za szybko się rozgrywa, ale jeszcze będzie lepiej, obiecuję :)

Pauline. xox











sobota, 7 lipca 2012

Rozdział 1

Udawałam, że śpię. Miałam tylko lekko uchylone oczy i doskonale widziałam Selenę Gomez i.....ehh... A może to jakiś kuzyn Seleny? Albo wujek, przyjaciel... Bo to po prostu nie może być ON. Nie nie nie i NIE! Nie przeżyłabym tego.
Zapłakana Selena podniosła się i spojrzała w moją stronę. Przestraszyłam się. Ale wciąż udawałam, że śpię. Nagle wszedł lekarz.
-Przepraszam, ale pani powinna już stąd iść. -powiedział w stronę Gomez.
-Rozumiem. Ale niech mi pan powie, czy on z tego wyjdzie? -spytała, a z jej oczy leciały łzy.
-Bądźmy dobrej myśli. Ma liczne obrażenia, ale dzielnie walczy. Jest bardzo silny.
-Wiem, że jest silny. Uczy swoich fanów by byli silny i walczyli. Teraz on sam musi to robić... Dobrze, ja pójdę. Zadzwoni do mnie pan jak on się obudzi? Błagam.
-No dobrze. Proszę zostawić numer.
Selena wyciągnęła karteczkę i zapisała na niej numer po czym wręczyła lekarzowi i wyszła. Przy drzwiach jeszcze raz się odwróciła w stronę łóżka, uroniła łzę i poszła. Teraz już byłam pewna. Nie miałam żadnych wątpliwości. Już wiem na 100%, że to.... Jj.. Justin Bieber.. Boże święty, omal nie zabiłam swojego idola...
Z moich oczu popłynęły łzy. Żebym tylko mogła cofnąć czas... Proszę Cię, daj mi to cofnąć! Obiecuję, że już nigdy nie wypiję ani łyka alkoholu! Albo chociaż niech on wyzdrowieje, i niech nikt nie wie, że to ja spowodowałam ten wypadek. Chociaż to!
Jak głupia modliłam się. Wiem, że to nic nie da. Do sali weszła pielęgniarka i zobaczyła jak płaczę.
-Wszystko w porządku? -zapytała.
Pokręciłam głową na ''nie''.
-Coś pani przynieść?
-Nie trzeba. -powiedziałam przez łzy.
Zasnęłam.

Obudził mnie jakiś dźwięk. Podniosłam głowę i zobaczyłam że na łóżku obok nie było Justina. Gdzie on jest?   Nagle do sali weszli lekarze i wieźli na łóżku samego Justina. Na ich twarzy było widać zadowolenie.
-Przepraszam.. -powiedziałam do nich a oni do mnie podeszli.
-Słucham? Coś Ci potrzebne? -spytał lekarz z ciemną karnacją.
-Nie. Chciałam spytać o jego stan zdrowia. -pokazałam palcem w stronę łóżka Biebera.
-Właśnie wróciliśmy z operacji. Wszystko się powiodło. U Ciebie też jest w porządku. Możesz już wyjść ze szpitala.
-Naprawdę?! -lekko się ucieszyłam. -A on kiedy będzie mógł wyjść?
-Jak skończymy ostatnie badania.
-No dobrze. To... ja zadzwonię do przyjaciółki. Przyjedzie po mnie.
-Dobrze. -powiedzieli lekarze, po czym wyszli.
Podniosłam się i podeszłam do łóżka Justina. Delikatnie się nachyliłam i spojrzałam na jego twarz. Dużo siniaków i blizn... i to wszystko moja wina..
-Przepraszam Cię.. Jesteś moim idolem, chcę żebyś wyzdrowiał. To wiele dla mnie znaczy. Za bardzo Cię kocham. Mam nawet na twitterze konto 'fanowskie' dla Ciebie. Założyłam Ci fanpage'a na facebooku, ale to nie ważne. Najważniejsze, żebyś wyzdrowiał. Proszę, wyzdrowiej. Ja nie chciałam..
Odeszłam od Justina i chwyciłam telefon. Ze łzami w oczach wykręciłam nr mojej przyjaciółki, Demi.
-Słucham? -usłyszałam głos przyjaciółki w telefonie.
-Demi.. -mówiłam zapłakana
-Co się stało?
-Miałam wypadek. Przejechałam Justina Biebera.
-Boże.. skończ z tymi żartami..
-To nie są żarty. -jeszcze bardziej płakałam. -jestem w szpitalu. Przyjedziesz po mnie?
-Ty nie żartujesz?
-No mówię Ci, że nie. Selena Gomez tu była. Błagam przyjedź po mnie.
-Dobrze, zaraz będę. -rozłączyła się.

15 minut później do pokoju, w którym byłam weszła zadyszana Demi.
-Matko boska nic Ci nie jest?!
-Nie.. Ale gorzej z nim. -pokazałam palcem na Justina Biebera.
-Boże... Chodź do domu.
Nagle do pomieszczenia przyszedł lekarz.
-Przepraszam bardzo, ale panna Villegas nie może opuścić szpitala.
-Jak to?! -spytałyśmy obie równocześnie.
-W wynikach  badań pojawił się błąd. Musimy panią przebadać. Musi pani zostać do jutra. A koleżankę prosiłbym o powrót do domu.
-Nie mogę z nią zostać? -spytała przejęta Dem.
-Przykro mi, ale nie.
-Ehh.. trzymaj się. -przyjaciółka mnie przytuliła po czym wyszła.
-Badania będą przeprowadzone jutro. -jak powiedział i wyszedł.
Zostałam sama. To znaczy sama z Bieberem...
Położyłam się na łóżko i zobaczyłam, że mój towarzysz nagle zaczyna się poruszać. Nie wiedziałam co mam zrobić. Co ja mu powiem? No przecież nie ''Siema, jestem Jasmine, Twoja największa fanka. Jebnęłam w Ciebie autem i prawie przeze mnie umarłeś. Dasz mi autograf?'' Głupia jestem. Boże, on się obudził!
Podniósł głowę i spojrzał w moją stronę. Potem przeniósł wzrok na łóżko i dokładnie zbadał oczami miejsce, w którym się znajduje.
-Czy to szpital? -spytał nagle. kiwnęłam głową na tak. -Co ja tu robię?
-Miałeś wypadek. -ledwo przeszło mi to przez gardło.
-A ty? -przeniósł swój wzrok na mnie.
-Też.
-Co się stało?
-Zderzyłam się z.. -no nie. przecież nie powiem mu prawdy! Znienawidzi mnie.. -to znaczy uderzyłam w drzewo.
-A wiesz może co mi się stało?
-Nie... -zaprzeczyłam.
-Szkoda. Bo ja też nie wiem.
Do sali przyszedł lekarz.
-O panie Bieber. Była tu panna Gomez. Prosiła, żeby ją poinformować w razie, gdyby pan się obudził. Zadzwonić do niej.
-Nie... -byłam zdziwiona jego odpowiedzią. Dziewczyna na pewno miała coś ważnego do roboty i przerywa wszystko żeby go odwiedzić, cała zapłakana a on najzwyczajniej powiedział ''nie''. Coś tu jest nie tak.
-No dobrze. A jak się pan czuje?
-Dobrze.
-Więc nie przeszkadzam.
Lekarz wyszedł pozostawiając nas samych. Co ja miałam zrobić? Okropnie się bałam. Przecież to przeze mnie on tu jest i kompletnie niczego się nie domyśla. Nagle niepewnie na mnie spojrzał i spytał:
-Lubisz moją muzykę?
Że co?! Leży w szpitalu, walczył o życie i udało mu się, i to jest tu przeze mnie.... i się pyta, czy lubię jego muzykę?! On ma wszystko dobrze z głową?
-No lubię. Dlaczego pytasz?
-Bo tak na Ciebie patrzę i widzę, że świetnie byś się nadawała.
-Słucham?
-Umiesz tańczyć albo śpiewać?
-Dlaczego pytasz?
-Bo brakuje mi supportu i jakiejś seksownej tancerki na koncertach.
Czy on powiedział ''seksownej'' ?! Poczułam jak się czerwienię, dlatego się odwróciłam. Do sali wszedł lekarz i zakomunikował, że muszę się udać na badania. Poszłam z nim.
Przebadali mnie i musiałam czekać na wyniki.
-Mam złe wieści. -powiedział lekarz wchodząc do pomieszczenia, w którym czekałam.
-Co się stało?
-Wyniki nie są zadowalające.
-To znaczy?
-Nie będzie mogła pani mieć dzieci.
-Jak to?!
-Przykro mi.
Nigdy nie będę mogła mieć dziecka? To jest niemożliwe. Jak to się mogło stać? To był tylko wypadek samochodowy.. Nic nie mówiąc wyszłam. Wróciłam do pokoju, tylko spojrzałam w stronę Justina. Wyglądał jakby chciał spytać co się stało, ale nie zdążył, bo wzięłam swoje rzeczy i wyszłam.
Pobiegłam w stronę domu. Zamiast zadzwonić do Dem, to szłam taki kawał.
Po 20 minutach doszłam do domu. Gdy otworzyłam drzwi przywitał mnie ojciec mocno uderzając mnie w twarz....


***

Jest 1 rozdział :)
Pisałam go na szybko, więc za błędy i za chujowość przepraszam.
Sądzę, że opowiadanie moje i Sandry (@SafeJasminator)
jest dużo lepsze od tego. Więc zaglądajcie tam :)
Do napisania :)

@DaBieberauhl xox









piątek, 6 lipca 2012

Prolog

Czasami zastanawiam się, jak to jest gdy się odejdzie. Ile osób będzie za mną tęskniło? Ile odwiedzi mój grób? Ile zapali mi znicza?... Nigdy nie poznam odpowiedzi na te pytania. Ale wiem, że mam dość. Dość życia i wszystkiego. Jedyną moją nadzieją na wszytko, jest mój idol - Justin Bieber. Ale on nawet nie wie, że ktoś taki jak ja istnieje. To boli.
Udałam się do klubu, aby oderwać się od tych problemów. Bałam się, że mnie nie wpuszczą, bo mam dopiero 17 lat. Na szczęście wyglądam na 18-19 i weszłam bez problemu. Usiadłam przy barze i poprosiłam barmana o coś, co mają tu najmocniejsze. Po jednym łyku nie dałam rady dalej tego wypić. Ale musiałam. Dopiłam to. Potem następne i następne.
Na ''chaju'' postanowiłam wrócić do domu. Wsiadam w auto, chociaż byłam tak pijana, że nie mam pytań, i odpaliłam wóz. Widziałam drogę podwójnie, ale jakoś jechałam. Chyba. Oczy zaczęły mi się zamykać. Usłyszałam głośny huk i poczułam mocny ból.

...

Otwieram oczy i widzę jakieś pomieszczenie pełne ludzi. Dziwne, są poubierani tak samo. Co się działo? Nic nie pamiętam. Słyszę jakieś głosy ''Pijana dziewczyna zderzyła się z czarnym Range Roverem. Miała 2,5 promila alkoholu. Kierowca Range Rovera to chłopak, ok. 18 lat. Ma liczne obrażenia w skutek wypadku, jest w bardzo ciężkim stanie. Ale dzielnie walczy o życie. Z dziewczyną jest lepiej''. BOŻE! Prawie zabiłam człowieka! A co jeśli on umrze? Nigdy sobie tego nie wybaczę!
Do sali weszła jakaś szczupła laska w długimi włosami. Była bardzo zapłakana. Podeszła do łóżka, chłopaka którego omal nie zabiłam. Odgarnęła włosy i... zaraz zaraz.. to jest Selena Gomez! Nie! Błagam, powiedzcie mi, że ten chłopak to nie..... Nie! To nie może być prawda! Niech to będzie jakiś zły sen! Obudź się Jasmine! Pobudka! Błagam...




*****

Witam, z tej strony @DaBieberauhl . Jest dłuuuuuuugo oczekiwany prolog. 
Długo go nie było, ponieważ nie mogłam odzyskać e-maila. 
Teraz już go mam i mogę prowadzić tego bloga :)
Chciałam tylko dodać, że przepraszam, że prolog jest okropny, ale wszystko się rozkręci, nie martwcie się :)
I zapraszam na opowiadanie, które będę pisać razem z Sandrą (@SafeJasminator) 
wpadajcie  :)
Jak chcecie być informowani, piszcie w kom. 
Pozdrawiam.


Pauline xoxo