poniedziałek, 28 stycznia 2013

dwanaście.



-Posłuchaj. Nie będę owijać w bawełnę. Ale...
-Ale skąd ty się tu wzięłaś? -Kelsey wbija wzrok w Jasmine. -Przecież ty nie żyjesz..
-Oficjalnie nie żyję. Ale tak naprawdę nie umarłam, ok? 
Kelsey przytaknęła pozwalając jej dokończyć.
-Pewnie się domyślasz, że chodzi mi o Justina. Kocham Go, ale widzę, że on coś do Ciebie czuje. Straciłaś tyle krwi, że możesz umrzeć w każdej chwili. Mogłabym zrobić wszystko żeby go uszczęśliwić.
Jasmine miała plan. Ma specjalny napój, który uzdrawia. Chciała dać go Kelsey. Wtedy do jej ciała dostarczono by odpowiednią ilość krwi oraz zagoiły by się wszystkie rany. Wtedy będzie pewne, że Kelsey będzie zdrowa. Kolejną częścią jej planu będzie wysłanie ich jak najdalej od Polski. Pomyślała o tym, żeby Justin wrócił z dziewczynami do USA. A Jasmine sama wróci do rady wampirów i odda im siebie za Justina. I właśnie w identyczny sposób Jasmine wyjaśniła wszystko Kelsey. Pominęła to, że jest wampirem. Po prostu liczyła na to, że dziewczyna jej zaufa i jej plan się powiedzie. 

~

Justin dostał telefon od Pauline, że Jasmine jest i niedługo będzie w domu. Przyjechał najszybciej jak mógł. Jak dojechał obie siostry były w domu.
-Jasmine, nic Ci nie jest. -powiedział chłopak z ulgą i przytulił Jasmine.
-Nie, nic. Ale musisz mnie uważnie posłuchać.
Popatrzył na nią z prośbą o kontynuowanie. Jasmine powiedziała mu o tym, ze była w szpitalu u Kelsey i opowiedziała mu plan jaki miała.
-Zwariowałaś! -krzyknął Justin.
-To jest jedyny sposób.
-Nie!
-Justin..
-Powiedziałem nie! Już raz Cię straciłem. Nie chcę drugi raz.
-Tak tylko sobie wmawiasz.
-Co masz na myśli?
-Widzę, że tamta dziewczyna coś dla Ciebie znaczy. I widzę, że ty też znaczysz coś dla niej. Nie myślisz już o mnie w sposób jaki myślałeś kiedyś. Przez ten czas który mnie nie było myślałeś, że za mną tęsknisz, że nigdy się na nowo nie zakochasz.. Oszukiwałeś samego siebie. Kochasz ją.
Nie wiedział co ma powiedzieć. To wszystko, co powiedziała Jasmine ma sens.
-Jasmine, ja...
-Nie tłumacz się. Rozumiem to. Ale zanim odejdę, pozwól mi zrobić jedną rzecz. Po raz ostatni.
Od razu wiedział, o co chodzi dziewczynie, więc tylko przytaknął głową. Jasmine zbliżyła się do chłopaka tak, że ich twarze dzieliło kilka milimetrów. Pocałowała go, ostatni raz ciesząc się smakiem jego ust, po czym odsunęła się od niego, przytuliła do siostry i wyszła. 

~

-Panienko Stone, ma pani gościa. -powiedział lekarz w drzwiach od pokoju, w którym znajdowała się Kelsey.
Przytaknęła głową. 
Gdy zobaczyła Justina wchodzącego do pokoju od razu zrobiło jej się ciepło na sercu. Chcąc nie chcąc uśmiechnęła się. Potrzebowała go teraz. Chłopak podszedł do niej i usiadł na brzegu łóżka.
-Przepraszam. -zaczął.
-Za co? -spytała zdziwiona dziewczyna.
-Za wszystko. Za to, że nie wróciłem do domu i poszłaś mnie szukać, i stało się to co się stało. Przepraszam.
-Justin, nie musisz przepraszać. Jak tam moja siostra?
-Wyjeżdża.
-Jak to? -otworzyła szeroko oczy.
-Chce się uczyć. Wyjeżdża do College'u w Nowym Yorku. A my wracamy do LA. Będzie nas odwiedzać.
-Ah, rozumiem. Ja też będę musiała chodzić do szkoły? -spytała z niesmakiem.
-Nie. Zostaw to mi. Kayi też chciałem tak załatwić, żeby nie musiała chodzić do szkoły, ale się uparła. 
-Może ma nas dość.
W tym momencie oboje zaczęli się śmiać. Atmosfera była bardzo miła. Justin wyglądał jakby nad czymś się zastanawiał. Chciał coś powiedzieć, ale Kelsey go wyprzedziła.
-Jasmine u mnie była.
-Wiem. Ja byłem u niej. Wiem wszystko, co planuje i w ogóle.
-To niemożliwe.
-Co?
-To jak ona poświęciła się dla nas. A mówiła Ci o tym napoju, co mnie wyleczy?
-Tak.
-Boję się go wypić.
-Jasmine można zaufać. Jak wypijesz go, to już dzisiaj będziesz mogła stąd wyjść.
Dziewczyna sięgnęła po torebkę i wyjęła z niej małą buteleczkę z jakimś płynem w środku. Niepewnie otworzyła ją i wypiła zawartość. 
-30 min po wypiciu tego, wszystko będzie w normie. -powiedziała Kelsey.
-To ja tu wrócę za 30 min, bo jeszcze muszę coś załatwić.
-Ok. -powiedziała z uśmiechem na ustach.
Potrzebowała jego wizyty bardziej niż czegokolwiek. 

~

-I co u niej?
-Świetnie. Za ile masz samolot?
-Za godzinę, jeszcze pojadę na chwilę do mojej siostrzyczki się pożegnać.
-Ok, ja u niej będę za 30 min, i wtedy ją stamtąd zabieram.
-Wszystko gotowe?
-Tak, bilety są, wszystko spakowane. Będę tęsknił za Polską.
-Ja też. Tu jest miło. Ale dużo wspomnień.
-Za dużo.
-No nic, do zobaczenia Justin.
-Trzymaj się Kaya. 
Przytulił do siebie dziewczynę. 
Gdy wyszła zadzwonił do starego znajomego by upewnić się, o której mają samolot do LA i czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik.
-Jest wszystko ok stary, lecicie pierwszą klasą o 16:45.
-Dzięki bracie. -powiedział Justin po czym rozłączył się i spojrzał na zegarek. 15:30. Był u Kelsey o 15:10. Wziął kluczyki do samochodu, spakował do bagażnika wszystkie torby z ubraniami i innymi potrzebnymi rzeczami i ruszył w stronę szpitala. Gdy wszedł do pokoju Kelsey, Kayi już nie było. Kelsey natomiast szeroko się uśmiechała i wyglądała o wiele lepiej. Ten napój rzeczywiście działał. Przytulił się do dziewczyny na przywitanie i wyszli ze szpitala jeszcze po drodze podpisując jakieś papiery.
-I wracamy do domu. -powiedziała Kelsey opierając głowę o siedzenie w samolocie.
-Tak.. 
I przypomniał sobie, że wcześniej chciał jej coś powiedzieć. Nie wiedział jak ma to zrobić, ale wiedział, że musi.
-Kelsey... -zaczął niepewnie.
-Hm? -spytała odwracając głowę w jego stronę.
-Nie wiem jak to powiedzieć, ale... Jesteś dla mnie naprawdę kimś ważnym. I... może za późno zdałem sobie z tego sprawę.. ale.. Kocham Cię.



***

gównogównogówno 
przepraszam, nie wyszedł mi. 
ale pisałam go na szybko i musiał mieć sens, bo ten rozdział
jest bardzo ważny.
jak myślicie, Jasmine przeżyje?
Justin i Kelsey będą razem?
komentujcie :) 
Kocham Was za te wszystkie komentarze, serio, dają mi dużo motywacji <3
I przy okazji planuję rozpocząć drugie opowiadanie,
nie jestem do końca pewna o jakiej tematyce, 
ale czy ktoś z was by je czytał? 

xox, Pauline

czwartek, 17 stycznia 2013

jedenaście.


 

-Justin? -spojrzała na uśmiechającego się przed nią chłopaka.
-Chodź. -odpowiedział wystawiając do niej rękę.
Ufała mu. Kochała go. Dlatego nie bała się chwycić jego ręki. To było jakby z każdym krokiem unosili się w powietrze. 
-Co to jest? Razi mnie. -spytała gdy się zatrzymali.
-Bo to jest światło. -odpowiedział jej.
Znikąd pojawiła się tam Jasmine.
-Musisz tam iść. Do tego światła. -powiedziała Jasmine.
-Nie! -krzyknął Justin. -Przyprowadziłem ją tu właśnie dlatego, żeby jej pokazać, że nie wolno jej tam iść!
-Justin.. -Jas podeszła do niego. -Nie rozumiesz? To już jej koniec. Jej już nie ma. Musi tam iść. Tam będzie miała lepiej.
-Nie!! Nie pozwolę jej tam pójść, Jasmine. Proszę, odejść i nie wtrącaj się. 
-Nie ma mowy. -Jasmine pokręciła głową po czym chwyciła Kelsey za rękę i zaczęła ją ciągnąć w stronę światła. Justin natychmiast ją zatrzymał.
-O co Ci chodzi? Dlaczego chcesz ją wysłać do tego światła? Ma szanse na przeżycie. Dlaczego chcesz jej śmierci? 
Jasmine puściła rękę dziewczyny i podeszła do Justina.
-Bo ona nie może Cię mieć, Justin. Jest zwykłą sierotą z domu dziecka, a ty wyciągnąłeś ją z domu dziecka TYLKO po to, żeby zemścić się na tych, którzy rzekomo mnie zabili. To oznacza że zlitowałeś się nad tą sierotą nie tylko dlatego, że masz dobre serce. Ale też dlatego, że mnie kochasz i chciałeś mnie pomścić. Ona niech albo umiera albo wraca do domu dziecka, ale Twoje miejsce jest przy mnie.
-''Niech albo umiera albo wraca do domu dziecka'' -Justin powtórzył jej słowa. -Nie mogę uwierzyć że to powiedziałaś. Nic tu po mnie. Żegnaj Jasmine...


Film się urwał. Dziewczyna wstała gwałtownie zastanawiając się co właśnie zobaczyła. Ciężko oddychała i czuła że jest słaba psychicznie. Rozejrzała się dookoła. Jasne ściany, dużo świateł, ludzie identycznie ubrani. To jasne. Jest w szpitalu. 
-O mój Boże, Kelsey! -usłyszała znajomy głos. -Obudziłaś się! 
Chwila później czuła jak zapłakana Kaya przytula ją do siebie. 
-Co się stało? -spytała lekko słyszalnie Kelsey.
-Prawie umarłaś. -wyszeptała Kaya ze łzami w oczach.
-Słucham?! Kaya, opowiedz mi wszystko...

~


-Gdzie ona jest? -chłopak spojrzał na Pauline, która wyglądała na przerażoną.

Milczała.
-Pauline!
Dziewczyna rozejrzała się po pokoju, po czym spojrzała na Justina.
-Nie jest dobrze Justin. -powiedziała ledwo słyszalnie.
-Pauline, do jasnej cholery, powiedz mi o co chodzi!
-Została zabrana przez inne wampiry! -wydusiła z siebie.
-Ale... po co?
-Widzieli was razem. Zawsze tak robią. Postawią jej warunek. Albo ona pozwoli im zabić Ciebie, albo odda im swoje życie, ratując Twoje. A znając ją, wybierze drugą opcję. -w jej oczach pojawiły się łzy.
Justin automatycznie wstał.
-Nie! Trzeba jej pomóc!
-Nie da się Justin! Ja, jeden wampir, nie dam im rady. Nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc.
-A ja?
-Ty jesteś człowiekiem! I to właśnie o Ciebie im chodzić. Zabiliby Cię szybciej niż byś tam wszedł.
-Ale jakoś trzeba jej pomóc! Nie możemy jej zostawić.
-Wiem. Ale nie mamy jak.
-Kurwa!
Wszystko się wali. Kelsey walczy o życie w szpitalu, Jasmine w rękach wampirów, z którymi nie ma żadnych szans na wygranie. Co teraz?

~

-Masz 5 minut.
-Ale ja już podjęłam decyzję.
-Tak? To słucham.
-Justina zostawcie. Macie mnie. Zabijcie mnie, zróbcie ze mną co chcecie, cokolwiek. Ale Justina zostawcie, tylko o to proszę.
-Hmm... Bardzo ciekawa propozycja. Ale ten Twój Justin wygląda na bardzo inteligentnego chłopca. Mam dla Ciebie jeszcze lepszą propozycję. Ja Cię wypuszczę, ty spotkasz się z Justinem, przemienisz go w wampira i razem z nim i Twoją siostrą dołączycie do nas.Co ty na to?
-Nigdy!
-Oł.. To w takim razie, już nigdy nie zobaczysz swojego chłoptasia.
-Tylko go zostawcie! Zabijcie mnie! Ale nie jego!
Tak naprawdę nie chciała odchodzić. Ale wolała poświęcić swoje życie, żeby uratować Justina. Ale bała się,  że jeśli ją zabiją, to oni tak dorwą Justina mimo wszystko. Ku jej zdziwieniu jak na razie została wypuszczona wolno.

~

-Mogę wrócić do domu? -zwróciła się do lekarza przy jej łóżku.
-Panienka zwariowała. Straciła panienka dużo krwi, to cud że pani żyje. Niestety, ale nie mogę panienki wypuścić do domu.
-Cholera.
-Ale ma pani gościa.
-Kogo?
Lekarz nic nie odpowiedział, tylko wyszedł do środka weszła wysoka dziewczyna z prostymi czarnymi włosami.
-Ty jesteś Kelsey, tak? -spytała
-Tak -odpowiedziała Kelsey zastanawiając się o co chodzi
-Ja jestem Jasmine


***
wiem, że krótki, wiem, że chujowy ale wybaczcie
kompletny brak weny i czasu
i poprawianie ocen co sprawia, że rozdziały są rzadziej
ale w ferie to poprawię :)
co myślicie?
jak wam się wydaje, co Jasmine chce od Kelsey?


sobota, 5 stycznia 2013

dziesięć.



Obudził się i spojrzał na zegarek wskazujący 14:00. Zerwał się na równe nogi gdy przypomniał sobie o spotkaniu o 15. Wziął szybki prysznic i założył coś czystego i wyszedł z hotelu.

~

-Co mu powiesz? -Pauline spojrzała na denerwującą się spotkaniem siostrę.
-Nie mam pojęcia. Po prostu chcę żeby przyszedł. -Jas wzięła głęboki oddech.
-I co? Będziecie siedzieć jak głupki i nic nie mówić? 
-Ja nie wiem... Pauline, nie mam pojęcia.
-A co jeśli jego uczucia się zmieniły?
-Wtedy nie odwzajemniłby pocałunku.
-Pocałowałaś go?! Jasmine! Dobrze wiesz, że jakby ktoś was zobaczył to zabiliby go na miejscu!
-Ja wiem, ale nie mogłam się powstrzymać. Tak cholernie za nim tęskniłam...
Z oczu Jasmine popłynęły łzy. Pauline nic nie powiedziała tylko przytuliła swoją siostrę. W tym samym momencie zapukały drzwi. Jasmine szybko przetarła łzy i podeszła do drzwi, by je otworzyć.
-To ja was zostawię. -zakomunikowała Pauline i wyszła.
Justinowi przypomniała się scena w kuchni z Kelsey. Kaya powiedziała dokładnie to samo, po czym zostali sami i skończyło się na pocałunku. 
Chłopak jest strasznie pogubiony. Udawany związek z Seleną, podczas którego zaczął do niej coś czuć, Jasmine, Kelsey i teraz znowu Jasmine. Nienawidzi swojego życia.
-Wiem że nie wypada tak od razu, ale... -Justin niepewnie zaczął. -Potrzebuję Twojej pomocy. Twojej siostry najlepiej też.
Jasmine spojrzała na niego z miną ''mów dalej''.
-Zginęły dwie ważne dla mnie osoby. -kontynuował. -Jedna zaginęła, gdy wyszła mnie szukać tamtej nocy, co poszedłem do klubu. A druga wyszła wczoraj wkurwiona na mnie i do tej pory nie wróciła.
-I jak mamy Ci pomóc? -spytała Jasmine.
-Pomożecie mi je znaleźć? 
-Kim one są? -spytała Jasmine po krótkim zastanowieniu.
-Wziąłem je z domu dziecka żeby pomogły mi w zemście. Wiesz na kim.
Jasmine kiwnęła głową.
-Więc jak?
Jasmine zawołała Pauline i chwilę wszystko obgadali. Po czym obie się zgodziły mu pomóc.

Dziewczyny poruszały się cicho w krzakach, a Justin szedł ulicą. Zza roku wybiegła zapłakana dziewczyna. Justin od razu ją rozpoznał.
-Kaya!! -krzyknął do niej. Dziewczyna się odwróciła w jego stronę i pobiegła do niego przytulając się niego. 
-Justin.. -mówiła przez łzy.
-Co się stało?
Kaya przełknęła ślinę.
-No więc. -zaczęła. -Jakiś czas temu miałam wizję. Widziałam pewną osobę w kałuży krwi. Powiedziałam o tym Kelsey, ale nie powiedziałam jej o kogo chodzi. Ona zapewne myślała, że widziałam tam Ciebie. Ale to ją tam widziałam, i to dzisiaj. Dzisiaj ma się ta wizja spełnić. I wszystko trzyma się kupy. -coraz głośniej płakała.
Justin zamarł. Przeklinał siebie w myślach. 
-Idź do hotelu. 
-Co?
-Idź do hotelu. -chłopak powtórzył mocniejszym tonem.
-A ty?
-Muszę znaleźć Kelsey.
-Pomogę Ci!
-Nie! -Justin wręcz krzyknął, co przeraziło Kayę. -Idź do hotelu.
Dziewczyna posłuchała chłopaka i poszła w stronę hotelu.
Justin podszedł do dziewczyn i poprosił Pauline, aby śledziła ją w drodze do hotelu, żeby nic jej się nie stało. 

-Kim ona dla Ciebie jest? -spytała nagle Jasmine.
Justin spojrzał na nią z zmieszaną miną.
-Mówię o Kelsey.
Nic nie mówił.
-Czemu nie odpowiadasz?
-Bo nie wiem co.
-Jak to, nie wiesz co?
-No nie wiem. Sam nie wiem kim ona dla mnie jest.
-Kimś musi być skoro chcesz ją znaleźć.
-Ale nie wiem kim.
-Spoko...
-Jasmine..
-Nie. Nie chcesz to nic nie mów. Rozumiem. 
Reszta drogi była w milczeniu. 

~

-Nie łudź się, że ktoś Cię z tego okna zobaczy. To kompletna dziura. Nikt tu nie chodzi. -odezwał się męski głos patrząc na zapłakaną dziewczynę siedzącą przy oknie.
-Chcę do domu.. Proszę. Puśćcie mnie. 
-Daj mi pomyśleć..... nie. -powiedział i wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi zostawiając ją samą.
Kelsey schowała głowę w kolana i pozwoliła sobie na płacz. Sama nie mogła go opanować. Łzy same jej leciały. Nie wiedziała co się z nią stanie. Oparła głowę o szybę okna i patrzyła z iskierką nadziei, że jednak ktoś będzie przechodził. 
Nie minęła chwila, a zobaczyła jak ktoś idzie w tym kierunku. Przyjrzała się bliżej postaci. Nie mogła uwierzyć. To był Justin. Ale nie mogła zacząć od tak się drzeć do niego. Zaczęła machać do okna rękami. Justin tego nie zauważył. W pewnym momencie, drzwi od pomieszczenia się otworzyły.
-Co ty robisz? Kto tam kurwa jest?! -mężczyzna zaczął iść w stronę Kelsey.
Dziewczyna zaczęła walić w okno i krzyczeć.
-JUSTIN!
To wystarczyło. Chłopak usłyszał to i spojrzał do góry. Zobaczył, że Kelsey została wzięta przez jakiegoś mężczyznę. Chwilę później z budynku wyszło 3 innych mężczyzn i celowali pistoletami z Justina. Jeden z nich chciał juz pociągnąć za spust, ale tajemniczo wszyscy nagle upadli na ziemię i znikąd pojawiła się Jasmine.
-Nie ma za co. -odparła zerkając na Justina.
Oboje weszli do środka. Nie napotkali nikogo jak na razie. Nagle zza ściany wyszedł wysoki mężczyzna. 
-Gdzie ona jest? 
-Już jej nie ma.
-JAK TO KURWA NIE MA?! -Justinowi przypomniała się wizja Kay'i ale pod żadnym pozorem nie dopuszczał do siebie takiej myśli. 
Mężczyzna nie zdążył odpowiedzieć, bo został zaatakowany od tyłu przez Jasmine. 
-Nie ma ich tu więcej. Ale Justin...
Chłopak spojrzał w jej stronę.
-Czuję krew. Bardzo dużo krwi z tamtego pomieszczenia.
Pokazała palcem na jakieś drzwi. Chłopak nie zastanawiając się wszedł do środka. 
Gdy tylko zobaczył to co tam było padł na kolana. Jasmine zaczęła syczeć i głęboko 'oddychać' bez opamiętania i patrzeć na kałużę krwi i dziewczynę w niej.
-Jasmine, nie! 
Jasmine spojrzała na Justina wampirzym wzrokiem i jak najszybciej stamtąd uciekła, żeby nie zrobić nic głupiego.
Chłopak podszedł do Kelsey. Czuł że w jego oczach pojawiają się łzy....



***

Nie jestem zadowolona z tego rozdziału szczerze mówiąc.
Ale ujdzie w tłumie.
Mam 2 prośby do was :)
1. glosujcie w ankiecie
2. jeśli to czytasz, to skomentuj. Nawet byle co. Chcę wiedzieć ile osób to czyta
i czy warto dalej pisać.
Pozdrawiam :D

wtorek, 1 stycznia 2013

dziewięć.




Postać była ubrana na czarno, miała szal wokół twarzy, okulary i kaptur. Więc nie można było poznać kto to jest. Chłopak przyglądał się jej chwilę. Dziewczyna (a było to wiadome bo butach) stała nieruchomo i również wpatrywała się w chłopaka. W przerwie pomiędzy okularami a szalem chłopak dostrzegł łzę spływającą po jej oku. Podszedł bliżej niej. Niepewnie zdjął jej najpierw okulary, potem szal, kaptur.. Popatrzył chwilę upadł na ziemię w pozycji siedzącej. Jasmine stała i płakała. Justin sam zaczął czuć łzy na swoich policzkach. Wstał, spojrzał w jej oczy po raz kolejny. Podszedł bliżej i przytulił ją do siebie z całych sił. Oboje rozpłakali się jak małe dzieciaki.
-Nie mogą nas razem zobaczyć.. -wyszeptała. -Chcą Cię zabić.
-Wiem. Twoja siostra mi mówiła.
-Wracaj do hotelu. Jutro o 15 przyjdź do nas do domu. Będę tam.
Spojrzała w jego oczy i pocałowała go w usta po czym zniknęła szybciej niż się pojawiła.

~

Wiedział co go czeka. Dostanie opierdol od Kelsey i Kay'i za to że tyle go nie było. Niepewnie wszedł do ich pokoju hotelowego. Od razu w jego stronę przybiegła Kaya, która jak tylko go zobaczyła rozpłakała się i zaczęła go bić pięściami po klacie.
-Ty chuju! -zaczęła się drzeć przez łzy.
Tak. Kaya jest Belieberką, ale tu chodzi o coś innego.
-Kaya, spokojnie. co się stało? -złapał ją za nadgarstki i przytrzymał dopóki się nie uspokoiła po czym ją puścił.
-Gdzie ty kurwa tyle byłeś?
-Nie krzycz tak. -zaczął się zastanawiać. Przecież nie powie jej prawdy. O wampirach i w ogóle. -Ja...
-No słucham -mówiła ze łzami w oczach.
-Czemu ty w ogóle płaczesz i gdzie jest Kelsey?
-No właśnie. Gdzie ona jest.
-Kaya? O co chodzi?
-Tamtej nocy poszła Cię szukać i do tej pory nie wróciła. -krzyczała coraz głośniej. -Kurwa coś ty zrobił? Gdzie ty byłeś? A teraz nawet nie wiem gdzie ona jest! Rozkochałeś w sobie moją siostrę a teraz jak Ci powiedziałam że zniknęła to żadnej reakcji nie okazujesz. Kim ty jesteś?! Justin, nie poznaję Cię. Nie jesteś tym samym Justinem którego pokochałam. Nie jesteś już Kidrauhlem. Nie wierzę w to. -ze łzami w oczach wybiegła z hotelu.
Chciał ją zatrzymać, ale co by to dało? Stał jak słup i nie wiedział co miał zrobić. Jasmine, Kelsey.. jeszcze coś? W pewnym momencie zadzwonił mu telefon. Spojrzał na wyświetlacz, na którym pisało 'Selena dzwoni'
-Kurwa jebana mać! Jeszcze jej brakuje. Kurwa! -nie odebrał tylko rzucił telefon o ścianę.
Zobaczył na stole paczkę papierosów. Bez wahania wziął ją i wszedł do łazienki. Usiadł na toalecie i wyjął jednego papierosa oraz zapalniczkę. Wziął papierosa do buzi i odpalił go. Zaciągał się mocno i dość długo. Kiedy poczuł że papieros się kończy zgasił go o zlew i wyrzucił peta do kosza.

~

-I jak? -podeszła do siostry, która weszła do domu.
-Jutro o 15 tu przyjdzie.
-I co będzie?
-Jak co będzie?
-No z wami.
Nie miała pojęcia co ma odpowiedzieć Pauline. Nic nie wiedziała. Czy będzie choć trochę jak kiedyś? Czy wciąż dla niego jest kimś więcej niż tylko fanką? Czy przypadkiem nie zakochał się w kimś innym? Te pytania nie dają jej spokoju.

~

Siedział przy oknie kończąc kolejnego papierosa. Poszedłby do klubu, ale znowu by się najebał i jakaś śliczna wampirzyca by go uwiodła. Chociaż gdyby tą wampirzycą byłaby tym razem Jasmine.. W pokoju dla VIPów nieźle by się działo. Boże Bieber, o czym ty myślisz.. Skarcił sam siebie i wyrzucił papierosa przez okno. Ani Kelsey, ani Kay'i nie ma. Sam już nie wie co robić. Więc odleciał w krainę snów.


***

tym o to sposobem, w pierwszy dzień 2013 roku mamy kolejny rozdział! :D
Przepraszam, że krótki, ale pisany na szybko z brakiem weny.
Życzę wam Szczęśliwego Nowego Roku tak przy okazji <3
i moja prośba: zagłosujcie w ankiecie po prawej stronie, dziękuję :)