poniedziałek, 24 grudnia 2012

osiem.





-... jest tutaj.
- Tutaj... to znaczy gdzie? -wpatrywał się w jej brązowe oczy oczekując odpowiedzi. Nic nie powiedziała. -Pauline! Gdzie ona jest?
-Wszędzie. Zawsze przy Tobie.
Chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu w którym się znajdują.
-Jest gdzieś tutaj?
-Nie. Teraz jej tutaj nie ma. Tutaj nie ma się o co martwić bo tu jesteś bezpieczny.
-Czyli z tego co zrozumiałem, cały czas wierzyłem, że ona nie żyje, ale jest wampirem i żyje, i obrania mnie przed innymi wampirami, którzy chcą mnie zlikwidować?
-Tak...
-To chore.. Nie wierzę w to. Przepraszam Pauline ale to nie może być prawda. Widziałem jak umierała, została zastrzelona i umarła w moich ramionach.
-Kula z pistoletu na chwilę ją ogłuszyła, ale nie zabiła. Justin, naprawdę jesteśmy wampirami. Ona żyje.
-Nie wierzę w to.
Dziewczyna westchnęła po czym wstała i z jednego końca pokoju z prędkością światła znalazła się w drugim końcu.
-Super szybkość. Teraz mi wierzysz? -spojrzała na niego.
-To dość dziwne ale mało wiarygodne. Przepraszam ale lepiej będzie jak pójdę.
Wstał i wyszedł z domu. No nic. Powiedziała mu prawdę, w którą on nie uwierzył.

Czekał go długi spacer po ciemku. Przynajmniej miał czas na przemyślenia. Starał się sobie wszystko poukładać. To niemożliwe żeby było tak jak mówiła Pauline, ale też to jak szybko przemieściła się z miejsca na miejsce. ''Było ją poprosić żeby pokazała kły.'' powiedział sam do siebie i zaczął się śmiać, ale na chwilę spoważniał bo usłyszał jakieś szmery na drzewie. Wiatr? Nie, nie wieje, jest ciepło. Dziwne. Szedł dalej.  Przy kolejnych drzewach to samo. Jakby ktoś przemieszczał się z drzewa na drzewo, ale tak szybko, że nawet go nie widać. W pewnym momencie stanął jak słup i cały zbladł. Odwrócił się w stronę drzewa i poszedł w jego stronę.
-Jasmine? -zapytał cichym głosem patrząc się na drzewo.
W pewnym momencie usłyszał jak z drzewa ktoś wylądował z krzakach. Chciał podejść ale bał się. Po chwili postać wybiegła z krzaków i również z prędkością światła pobiegła w przeciwnym kierunku. Justin był w ciągłym szoku.
Nie chciał wracać do hotelu. Za dużo tego wszystkiego. Skierował się w stronę jednego z polskich klubów. Miał gdzieś co tam będzie robił i w jakim stanie wróci.
Na zewnątrz budynek nie wyglądał za ciekawie. Ale w środku zupełnie inaczej. W środku było ciemno, ale neonowe światła wszystko polepszały. Długi bar i sceny z rurami na których tańczyły striptizerki. A dalej były drzwi, które prowadziły do długiego korytarza, w którym znajduje się kilka pokoi VIP dla striptizerek i klientów.
Usiadł przy barze. Na początku wziął piwo. Pił i rozglądał się po tym miejscu. Ładnie tu. Potem brał drinki. Coraz mocniejsze. W pewnym momencie gdy już ledwo ogarniał co się dzieje obok niego usiadła śliczna blondynka .
-Cześć. Jestem Magda. -uśmiechnęła się w stronę chłopaka. Siadając obok niego zniżyła bluzkę w dół ukazując swój dekolt.
-Siema. -odpowiedział jej obojętnie.
Nawet nie spojrzał na nią, ale czuł na sobie wzrok dziewczyny i postanowił sam się odwrócić. Gdy to zrobił nie mógł wyjść z podziwu. Była piękna. Dziewczyna przegryzła dolną wargę i zbliżyła się do chłopaka po czym nie zważając na nic wpiła się w jego usta. Justin był w takim stanie że nie miał żadnych oporów. Blondynka podczas pocałunku ścisnęła krocze chłopaka, po czym wstała i wzięła go za rękę do jednego z pokoi dla VIPów. Na miejscu pocałowała go znowu biorąc jego rękę i kładąc ją na wewnętrznej stronie ud. Chłopak bez wahania jechał ręką coraz wyżej a gdy był u celu dziewczyna pełna rozkoszy niestety była tu z innego powodu i nie mogła pozwolić sobie na więcej. Oddaliła się od niego na jeden krok, z nadludzką siłą podniosła go i rzuciła o ścianę. Chłopak zjechał po ścianie w dół. Dziewczyna już szła w jego stronę ale w pewnym momencie zdali sobie sprawę z tego, że nie są sami. Inna kobieta, pchnęła blondynkę również z nadludzką siłą. Justin był w takim stanie, ze obraz mu się urwał i zasnął.

~

-Koniec! Idę go szukać! -krzyknęła Kelsey do swojej siostry.
-Zwariowałaś? Jest już grubo po 2!
-No właśnie. A go jeszcze nie ma. I czy mi w tym pomożesz, czy nie, zrobię to.
Kaya nawet nie zdążyła zatrzymać siostry, bo ta wyszła zatrzaskując za sobą drzwi.

~

Lekko otworzył oczy i zauważył że nie jest u siebie. Nawet nie wiedział co to za miejsce. Chyba nigdy wcześniej nie widział tego pokoju. Wstał z łóżka i wyszedł z tego pokoju. Rozejrzał się po domu i usłyszał telewizor z salonu. Poszedł po cichu w jego stronę i zdał sobie sprawę że jednak kojarzy to miejsce. To dom Jasmine. Na kanapie siedziała Pauline i oglądała telewizor.
-O, już wstałeś. -uśmiechnęła się w stronę chłopaka.
-Co ja tu robię?
-Usiądź.
Chłopak podszedł do dziewczyny i usiadł obok niej.
-Więc?
-Byłeś wczoraj w klubie, za dużo wypiłeś, podeszła do Ciebie Magda
-Skąd ty wiesz kto to?
-Daj mi dokończyć. Wzięła Cię na stronę pod pretekstem, że chce się z Tobą zabawić. Ale tak naprawdę ona jest wampirem i miała Cię zlikwidować. Ale na szczęścia pojawiła się Jasmine i..
-CO?! -chłopak aż stanął z wrażenia. -Jasmine tam była?!
-No tak. Mówiłam Ci, że ona Cię cały czas ochrania przed innymi. Jest cały czas przy Tobie. Pokonała Magdę wbijając jej kołek. Przyniosła Cię tutaj.
-A gdzie jest teraz?
-Jeśli jesteś tutaj, to nie musi Cię pilnować bo tutaj jesteś bezpieczny. A teraz nie wiem gdzie jest.
-Chcę ją zobaczyć.

~

Szedł ulicą ale tym razem prosto do hotelu. Nie chciał powtórki z wczoraj. Ale wpadł na pewien pomysł. Poszedł w kierunku opuszczonego budynku. Wszedł do niego. Było tam pełno rozwalonych mebli, rozbite okna, szkło było wszędzie, jakieś stare ubrania..
Rozejrzał się dookoła i wziął głęboki oddech.
-Jasmine.. -powiedział cicho. -Jasmine. -powtórzył głośniej. -Proszę, wiem, że tu jesteś. Pokaż mi się.
Prosił dalej, ale na marne. W pewnym momencie podniósł kawałek ostrego szkła.
-Jasmine, proszę pokaż mi się albo podetnę sobie tym żyły. Nie żartuję.
Przystawił kawałek szkła do nadgarstka, ale w pewnym momencie zauważył, że zza ściany wychodzi jakaś postać...


***

O mój Boże ;O
Podoba mi się ten rozdział. Serio, sądzę że wyszedł mi całkiem dobrze.
A jak wy sądzicie?
W ogóle to życzę wam wszystkim wesołych świąt, udanego sylwestra, 
spełnienia marzeń, spotkania idoli.
Ten motyw z wampirami dał mi wiele weny do pisania rozdziałów.
Więc, do napisania <3

piątek, 21 grudnia 2012

siedem.






Niestety czas na polanie nie mógł trwać wiecznie. Chociaż Kelsey by tego chciała. Musieli wracać do domu. Było po 24.
Gdy weszli do domu był pusty. Na stole leżała tylko kartka od Kay'i ''Musiałam wyjść w ważnej sprawie. Będę jutro po południu.''
-Czyli że na tę noc mamy wolną chatę...
-Panie Bieber, co pan ma na myśli? -spojrzała na uśmiechającego się chłopaka.
-Jaa? Niic. Tylko mam litra w lodówce.
Kelsey wybuchnęła śmiechem.
-Nigdy nie piłam alkoholu. A poza tym mam 16 lat. -odparła Kelsey.
-Czyli najwyższa pora. -chłopak poruszył brwiami.
Kelsey kiwnęła głową i poszli do kuchni. Chłopak wyjął z lodówki litra, 2 kieliszki i sok na popitkę. Polał obojgu. Minęło trochę czasu zanim Kelsey zdecydowała się to wypić, bo zapach wódki niespecjalnie jej się podobał. Szybko wypiła, popiła i stwierdziła że chce jeszcze. Dla niego to żaden problem, bo sam by się jeszcze napił. Kilka kieliszków dalej, aż w końcu zobaczyli dno.
-Kurwa, nie ma! -wydarł się Justin.
Kelsey doszła do kanapy, ledwo, ale doszła i usiadła.
-W bani mi się kręci. Ale czuje się zajebiście.
-Bo zawsze jest zajebiście. Zastanawia mnie jedno. Taka osoba jak ty pali, a nie pije?
-Nie. Ale od dzisiaj to się zmienia.
-Nie jesteś takim łobuzem jak myślałem.-z
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
-To znaczy?
Mimo, że oboje byli pod dużym wpływem alkoholu, Kelsey zdała sobie sprawę z tego co powiedziała, on chce wiedzieć o niej więcej. A ona na chciała nikomu o niczym mówić.
-Kelsey? -upomniał się Justin.
-Co?
-Czego jeszcze o Tobie nie wiem?
-Nie, niczego. Tak po prostu powiedziałam. -uśmiechnęła się sztucznie.
-No dobra.


Jasmine ma rodzinę w Polsce. To chyba oczywiste. Jakby mogła nie mieć? Postanowił że poleci do Polski. Do jej rodziny. Sam nie wie po co, nie obmyślił konkretnego celu. Po prostu chce ich poznać. Jasmine kiedyś mówiła że ma młodszą siostrę. Sądzi że mogliby o niej porozmawiać i najwyżej popłakać razem.
Postanowione. Powiedział dziewczynom żeby się spakowały. Wylatują za 2 godziny.

Warszawa. Na pozór piękne miasto. Adres jeszcze pamiętał.
Dziewczyny zostały w hotelu. Niepewnie zapukał do drzwi. Otworzyła siostra Jasmine. Justin zaniemówił. Wygląda dokładnie jak Jasmine. Tylko bardziej poskręcane włosy i brak makijażu. Dziewczyna tylko poszerzyła oczy jak zobaczyła że Justin Bieber stoi w jej drzwiach.
-Justin Bieber? -zapytała niedowierzając. Oboje są w szoku.
-Tak.. a ty jesteś jej siostrą, prawda? -układał to pytanie bardzo powoli.
-Tak. -uśmiechnęła się. -Jestem Pauline.
Zaprosiła Justina do środka. Rodziców Jasmine nie ma. Nikt nie wie gdzie są. Pauline mieszka z babcią. Ale jej też akurat nie ma w domu. Zdążyli się poznać. Siostra Jas ma 15 lat i również jest Belieberką, ale zachowała spokój.
Długo rozmawiali. Nie tylko o sobie, ich głównym tematem była Jasmine. Justin opowiadał jej o wszystkim, o uczuciach do Jasmine. Pauline opowiedziała mu również prawie wszystko. Prawie, ponieważ w ich rodzinie kryje się mroczny sekret, którego nie może powiedzieć Justinowi. Powiedziała tylko..
-Ona cały czas tu jest. Przy Tobie. Czuwa nad Tobą i pilnuje by nic Ci się nie stało. Kocha Cię.
Gdy wypowiedziała te słowa z oczy Justina popłynęły łzy. Pauline za bardzo się nie odróżniała, bo również się popłakała.
-Ona chce abyś był szczęśliwy. Żebyś znalazł prawdziwą miłość i był przy niej na zawsze szczęśliwy. A jak nie... -ugryzła się w język.
-Jak nie..? -spytał ze łzami w oczach.
-Nic...
-Pauline..
-eh, bo chodzi o to że nie mogę Ci powiedzieć. Chyba że Jasmine Ci powiedziała.
-Ale o czym?
-O naszym rodzinnym sekrecie.
-Czyli?
-Czyli Ci nie powiedziała. Wybacz Justin, jak ona Ci tego nie powiedziała to ja też nie mogę.
-Ale co co takiego? I dlaczego nie możesz mi powiedzieć? Pauline proszę, jak jest coś o czym powinienem wiedzieć a nie wiem, to powiedz mi.. -spojrzał w jej oczy tak, że ciężko byłoby jej odmówić.
Wzięła głęboki oddech.
-Zacznę od początku. Ale to może trochę potrwać. Na początku powiem, że Ci rodzice nie są naszymi prawdziwymi rodzicami. Nasi prawdziwi rodzice umarli kilkadziesiąt lat temu.
-Co? Jak to możliwe?
-Daj mi dokończyć. Ja i Jasmine jechałyśmy kiedyś na imprezę. Miałyśmy śmiertelny wypadek. Kierowca był pijany, zmarł na miejscu. Mnie i Jas przywieziono do szpitala w stanie krytycznym. Zostały nam sekundy życia. Lekarzami, którzy nas operowali była para ludzi, którzy są obecnie naszymi niby rodzicami. Wiedzieli od początku że nie ma dla nas ratunku. Że tego nie przeżyjemy. Ale oni byli inni. Nie byli zwykłymi ludźmi. Oni w ogóle nie byli ludźmi. Dalej nimi nie są. Wiem, ze w to nie uwierzysz, bo to brzmi jak bajka ze zmierzchu ale oni są wampirami. I na dodatek nigdy nie mogli mieć dzieci. Więc 'ukąsili' mnie i Jasmine wpijając w nas swój jad. Stałyśmy się jednymi z nich. Od tamtej pory nasz wiek się nie zmienia. To znaczy wiek tak, ale wygląd nie. Wyglądam na 15 lat a tak naprawdę miałabym już 78. Jasmine ma obecnie 81 lat, ale wyglądem ma i zawsze będzie miała 18. Wampirów nie można zabić, chyba że wbije im się kołek w serce. Cały czas wtapiamy się w tłum. Soczewki, masa kosmetyków i normalne zachowanie. A co do tego że wampirów nie można zabić.. Jasmine nigdy nie została zabita. Ona żyje.Cały czas była i zresztą wciąż jest przy tobie. Ochrania Cię, bo nasi nie akceptują związków wampirów z człowiekiem dlatego się na ciebie cały czas czają. Ale ona robi wszystko żeby Cię ochronić. Justin, ona nigdy nie umarła, ona wciąż żyje i....


***

ło kurwa. podoba mi się zakończenie. a wam?
co myślicie o wprowadzeniu wampirów?
o fantasy pomyślałam już gdy Kaya miała tą 'wizję' pamiętacie?
co wgl o tym myślicie i czy wam się to podoba?
piszcie :)

xox, @Dabieberauhl

niedziela, 2 grudnia 2012

sześć.



-Co się stało? -spojrzała na skacowanego chłopaka.
Justin zmarszczył czoło po czym przełknął ślinę i swój wzrok z podłogi przeniósł na Kelsey.
-Nic się nie stało. -odparł.
-To o czym chcesz rozmawiać?
-O niczym. -podszedł bliżej dziewczyny.
Nic nie rozumiała. Najpierw mówi, że muszą porozmawiać, a teraz, że nie. Pogubiła się.
-Po prostu chciałem chciałem zostać na chwilę z Tobą sam, żeby coś sprawdzić. Sama mi to poleciłaś, nie wiem czy pamiętasz.
Przez moment próbowała się zastanowić co Justin może mieć na myśli, ale nie zdążyła po poczuła jego wargi na swoich. Nie potrafiła wyjaśnić co się działo w jej głowie. To był słodki pocałunek, delikatny, namiętny, czuły. Kelsey poczuła się bezpieczna. Nigdy wcześniej się tak nie czuła. Już wiedziała o co chodzi. Niezależnie od wszystkiego, niezależnie co czuje Justin, chciała nacieszyć się tą chwilą. Nigdy nie było jej tak dobrze, nigdy nie czuła czegoś takiego. To jej pierwszy pocałunek, trochę spanikowała bo nie wiedziała czy dobrze to wyjdzie. Justin owinął ręce wokół jej bioder, a ona swoje wokół jego szyi. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie.

~

-O czym rozmawialiście? -wbiegła do pokoju siostry jakby nigdy nic.
-O niczym.
-Nie kłam.
-Mówię serio. Nie rozmawialiśmy.
-To co robiliście? -Kaya zrobiła duże oczy.
Kelsey na chwile zamilkła.Chyba może powiedzieć siostrze, no nie?
-Pocałował mnie.
Kay'i aż wypadła gazeta z wrażenia. Zaraz kazała siostrze opowiadać jak było, jak to się stało, czy się dotykali, bla bla bla. Kelsey nie mogąc w ogóle się z tego wydarzenia otrząsnąć, opowiedziała siostrze wszystko po kolei.
-Jesteście razem? -spytała nagle Kaya.
-Tego.. nie, nie wiem. Raczej nie. No na pewno nie bo o nic takiego mnie nie pytał.
-Aa rozumiem.
W tym momencie do Kelsey dotarło, że przez ten pocałunek Justin chciał sprawdzić czy się w niej zakochał. Pocałował ją, upewnił się i koniec. Gdyby się w niej zakochał to pewnie zabrał by ją do pokoju i spytał o chodzenie. A tak, to tylko pocałował ją, po czym poszedł. Więc jednak nie jest zakochany. Pomimo dalszych pytań siostry, Kelsey zeszła na dół do ogrodu, odpaliła papierosa i zaciągając się czuła jak spływają jej łzy. Ale powstrzymała je jak zobaczyła że auto Justina podjechało pod dom. Przetarła tylko mokre policzki i jakby nigdy nic, spokojnie siedziała i paliła papierosa. Udawała, że nawet Justina nie widziała, patrzyła w zupełnie inną stronę aby zająć się tym czym się zajmuje. Poczuła jak ktoś złapał ją za biodra od tyłu. Odwróciła się i zobaczyła uśmiechniętego Justina, na którego widok sama się uśmiechnęła.
-Co robisz wieczorem? -spytał Justin przerywając tą krótką ciszę między nimi.
-eee nic, a co?
-To już masz co robić. -puścił jej oczko.
-To znaczy? -spytała czując jak się rumieni.
-To znaczy że dzisiaj wieczorem należysz do mnie. -poruszył brwiami. -Ale w jaki sposób, to niespodzianka.
Kelsey próbowała zasłonić policzki włosami, ponieważ były już czerwone ale nie wyszło jej to. Justin się uśmiechnął.
-Słodko się rumienisz. -powiedział po czym pocałował ją w policzek i wszedł do domu.
Może jednak jest nadzieja? Uśmiechnęła się sama do siebie, wyrzuciła peta i również weszła do środka.

~

-Kate? -Kelsey podeszła do siostry, która siedziała nieruchomo. Miała szeroko otwarte oczy i cały czas patrzyła się w jeden punkt na ścianie. -Kate!! -krzyknęła i w końcu dziewczyna wyrwała się z transu.
-Co ty odwalasz? -spytała przerażona Kelsey.
-Ja nie wiem... Nie wiem co się stało.. Coś zobaczyłam i wpadałam jakby w trans. Nie wiem.
Kelsey usiadła obok siostry, która wyglądała, dosyć dziwnie.
-Kaya... Co ty zobaczyłaś?
Dziewczyna wzięła głęboki oddech i spojrzała na siostrę.
-Coś strasznego. Dużo krwi, człowieka leżącego w tej krwi.. Ale to nic. Nie jestem żadnym medium, nie przewiduję przyszłości, no nie?
-No tak.. Ale, kto leżał w tej krwi?
Kaya nie zdążyła odpowiedzieć bo do pokoju wszedł uśmiechnięty Justin. Kaya popatrzyła na niego i popłynęło jej kilka łez ale starała się je zasłonić i wybiegła z pokoju.
-Co jej jest? -spytał Justin
-Nie mam pojęcia. -skłamała Kelsey
-Gotowa?
-Na co?
-Zapomniałaś już?
-A no tak, daj mi chwilę.
Kelsey pobiegła na górę do łazienki. Zrobiła szybki makijaż, założyła fioletową bokserkę i krótkie spodenki. Zbiegła szybko na dół.
-To gdzie mnie zabierasz?
-Zobaczysz.

~

-Nie patrz. Już prawie jesteśmy.
-Justin wyjebie się jak nie będę patrzeć.
-Już prawie. Moment. Czekaj czekaj, oo już.
Dziewczyna odsłoniła oczy. To co zobaczyła chyba nigdy nie zapomni. Piękna polana na środku lasu. Dookoła pełno kwiatów, to wszystko otoczone lasem. Niczym polana Belli i Edwarda.
-Wow. -zdołała tylko wydusić.
-Podoba się?
-Bardzo. To jest.... cudowne. -nie mogła się wysłowić.
Justin usiadł na zielonej, jakby świeżo posadzonej trawie i pokazał Kelsey, żeby też usiadła. Popatrzyli w górę, niebo pełne gwiazd i księżyc w pełni, który idealnie wszystko rozświetlał. Lepiej być nie może. Czuła się jak w bajce. Bała się do tego przyznać, i nie chciała nikomu o tym mówić, ale teraz jest tego pewna. Pewna na 100% że ta Kelsey kocha tego oto Justina Biebera. Zakochała się na zabój. Ale, po co on ją tu przyprowadził? Czyżby on jednak też do niej coś czuł? Tak sobie wmawiała, ale wiedziała, że z drugiej strony to nierealne. Wszystko dzieje się tak szybko. Zaczęła już robić sobie nadzieje od dnia, kiedy ją uratował. Bo po co miałby to robić? Przecież to zwykła sierota z domu dziecka. Na takich nikomu nie zależy. Nie miał po co jej ratować. A jednak to zrobił. To wszystko, ta polana, to że Justin jest obok, to jest jak w bajce. Najpiękniejszej bajce na świecie. Oparła głowę na ramieniu chłopaka i zapomniała o wszystkim innym dookoła. W głowie miała tylko ją i jego.


*************

Wreszcie jest szósty ;D
Nie miałam weny na napisanie tego rozdziału, było więc trudno
ale dałam radę. Wczoraj naoglądałam się Zmierzchu więc mi jakoś ta
polana wskoczyła do głowy.
Tak czy owak mam nadzieję, że chociaż trochę wam się podoba.
Do siódmego! 

@DaBieberauhl