poniedziałek, 24 grudnia 2012

osiem.





-... jest tutaj.
- Tutaj... to znaczy gdzie? -wpatrywał się w jej brązowe oczy oczekując odpowiedzi. Nic nie powiedziała. -Pauline! Gdzie ona jest?
-Wszędzie. Zawsze przy Tobie.
Chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu w którym się znajdują.
-Jest gdzieś tutaj?
-Nie. Teraz jej tutaj nie ma. Tutaj nie ma się o co martwić bo tu jesteś bezpieczny.
-Czyli z tego co zrozumiałem, cały czas wierzyłem, że ona nie żyje, ale jest wampirem i żyje, i obrania mnie przed innymi wampirami, którzy chcą mnie zlikwidować?
-Tak...
-To chore.. Nie wierzę w to. Przepraszam Pauline ale to nie może być prawda. Widziałem jak umierała, została zastrzelona i umarła w moich ramionach.
-Kula z pistoletu na chwilę ją ogłuszyła, ale nie zabiła. Justin, naprawdę jesteśmy wampirami. Ona żyje.
-Nie wierzę w to.
Dziewczyna westchnęła po czym wstała i z jednego końca pokoju z prędkością światła znalazła się w drugim końcu.
-Super szybkość. Teraz mi wierzysz? -spojrzała na niego.
-To dość dziwne ale mało wiarygodne. Przepraszam ale lepiej będzie jak pójdę.
Wstał i wyszedł z domu. No nic. Powiedziała mu prawdę, w którą on nie uwierzył.

Czekał go długi spacer po ciemku. Przynajmniej miał czas na przemyślenia. Starał się sobie wszystko poukładać. To niemożliwe żeby było tak jak mówiła Pauline, ale też to jak szybko przemieściła się z miejsca na miejsce. ''Było ją poprosić żeby pokazała kły.'' powiedział sam do siebie i zaczął się śmiać, ale na chwilę spoważniał bo usłyszał jakieś szmery na drzewie. Wiatr? Nie, nie wieje, jest ciepło. Dziwne. Szedł dalej.  Przy kolejnych drzewach to samo. Jakby ktoś przemieszczał się z drzewa na drzewo, ale tak szybko, że nawet go nie widać. W pewnym momencie stanął jak słup i cały zbladł. Odwrócił się w stronę drzewa i poszedł w jego stronę.
-Jasmine? -zapytał cichym głosem patrząc się na drzewo.
W pewnym momencie usłyszał jak z drzewa ktoś wylądował z krzakach. Chciał podejść ale bał się. Po chwili postać wybiegła z krzaków i również z prędkością światła pobiegła w przeciwnym kierunku. Justin był w ciągłym szoku.
Nie chciał wracać do hotelu. Za dużo tego wszystkiego. Skierował się w stronę jednego z polskich klubów. Miał gdzieś co tam będzie robił i w jakim stanie wróci.
Na zewnątrz budynek nie wyglądał za ciekawie. Ale w środku zupełnie inaczej. W środku było ciemno, ale neonowe światła wszystko polepszały. Długi bar i sceny z rurami na których tańczyły striptizerki. A dalej były drzwi, które prowadziły do długiego korytarza, w którym znajduje się kilka pokoi VIP dla striptizerek i klientów.
Usiadł przy barze. Na początku wziął piwo. Pił i rozglądał się po tym miejscu. Ładnie tu. Potem brał drinki. Coraz mocniejsze. W pewnym momencie gdy już ledwo ogarniał co się dzieje obok niego usiadła śliczna blondynka .
-Cześć. Jestem Magda. -uśmiechnęła się w stronę chłopaka. Siadając obok niego zniżyła bluzkę w dół ukazując swój dekolt.
-Siema. -odpowiedział jej obojętnie.
Nawet nie spojrzał na nią, ale czuł na sobie wzrok dziewczyny i postanowił sam się odwrócić. Gdy to zrobił nie mógł wyjść z podziwu. Była piękna. Dziewczyna przegryzła dolną wargę i zbliżyła się do chłopaka po czym nie zważając na nic wpiła się w jego usta. Justin był w takim stanie że nie miał żadnych oporów. Blondynka podczas pocałunku ścisnęła krocze chłopaka, po czym wstała i wzięła go za rękę do jednego z pokoi dla VIPów. Na miejscu pocałowała go znowu biorąc jego rękę i kładąc ją na wewnętrznej stronie ud. Chłopak bez wahania jechał ręką coraz wyżej a gdy był u celu dziewczyna pełna rozkoszy niestety była tu z innego powodu i nie mogła pozwolić sobie na więcej. Oddaliła się od niego na jeden krok, z nadludzką siłą podniosła go i rzuciła o ścianę. Chłopak zjechał po ścianie w dół. Dziewczyna już szła w jego stronę ale w pewnym momencie zdali sobie sprawę z tego, że nie są sami. Inna kobieta, pchnęła blondynkę również z nadludzką siłą. Justin był w takim stanie, ze obraz mu się urwał i zasnął.

~

-Koniec! Idę go szukać! -krzyknęła Kelsey do swojej siostry.
-Zwariowałaś? Jest już grubo po 2!
-No właśnie. A go jeszcze nie ma. I czy mi w tym pomożesz, czy nie, zrobię to.
Kaya nawet nie zdążyła zatrzymać siostry, bo ta wyszła zatrzaskując za sobą drzwi.

~

Lekko otworzył oczy i zauważył że nie jest u siebie. Nawet nie wiedział co to za miejsce. Chyba nigdy wcześniej nie widział tego pokoju. Wstał z łóżka i wyszedł z tego pokoju. Rozejrzał się po domu i usłyszał telewizor z salonu. Poszedł po cichu w jego stronę i zdał sobie sprawę że jednak kojarzy to miejsce. To dom Jasmine. Na kanapie siedziała Pauline i oglądała telewizor.
-O, już wstałeś. -uśmiechnęła się w stronę chłopaka.
-Co ja tu robię?
-Usiądź.
Chłopak podszedł do dziewczyny i usiadł obok niej.
-Więc?
-Byłeś wczoraj w klubie, za dużo wypiłeś, podeszła do Ciebie Magda
-Skąd ty wiesz kto to?
-Daj mi dokończyć. Wzięła Cię na stronę pod pretekstem, że chce się z Tobą zabawić. Ale tak naprawdę ona jest wampirem i miała Cię zlikwidować. Ale na szczęścia pojawiła się Jasmine i..
-CO?! -chłopak aż stanął z wrażenia. -Jasmine tam była?!
-No tak. Mówiłam Ci, że ona Cię cały czas ochrania przed innymi. Jest cały czas przy Tobie. Pokonała Magdę wbijając jej kołek. Przyniosła Cię tutaj.
-A gdzie jest teraz?
-Jeśli jesteś tutaj, to nie musi Cię pilnować bo tutaj jesteś bezpieczny. A teraz nie wiem gdzie jest.
-Chcę ją zobaczyć.

~

Szedł ulicą ale tym razem prosto do hotelu. Nie chciał powtórki z wczoraj. Ale wpadł na pewien pomysł. Poszedł w kierunku opuszczonego budynku. Wszedł do niego. Było tam pełno rozwalonych mebli, rozbite okna, szkło było wszędzie, jakieś stare ubrania..
Rozejrzał się dookoła i wziął głęboki oddech.
-Jasmine.. -powiedział cicho. -Jasmine. -powtórzył głośniej. -Proszę, wiem, że tu jesteś. Pokaż mi się.
Prosił dalej, ale na marne. W pewnym momencie podniósł kawałek ostrego szkła.
-Jasmine, proszę pokaż mi się albo podetnę sobie tym żyły. Nie żartuję.
Przystawił kawałek szkła do nadgarstka, ale w pewnym momencie zauważył, że zza ściany wychodzi jakaś postać...


***

O mój Boże ;O
Podoba mi się ten rozdział. Serio, sądzę że wyszedł mi całkiem dobrze.
A jak wy sądzicie?
W ogóle to życzę wam wszystkim wesołych świąt, udanego sylwestra, 
spełnienia marzeń, spotkania idoli.
Ten motyw z wampirami dał mi wiele weny do pisania rozdziałów.
Więc, do napisania <3

piątek, 21 grudnia 2012

siedem.






Niestety czas na polanie nie mógł trwać wiecznie. Chociaż Kelsey by tego chciała. Musieli wracać do domu. Było po 24.
Gdy weszli do domu był pusty. Na stole leżała tylko kartka od Kay'i ''Musiałam wyjść w ważnej sprawie. Będę jutro po południu.''
-Czyli że na tę noc mamy wolną chatę...
-Panie Bieber, co pan ma na myśli? -spojrzała na uśmiechającego się chłopaka.
-Jaa? Niic. Tylko mam litra w lodówce.
Kelsey wybuchnęła śmiechem.
-Nigdy nie piłam alkoholu. A poza tym mam 16 lat. -odparła Kelsey.
-Czyli najwyższa pora. -chłopak poruszył brwiami.
Kelsey kiwnęła głową i poszli do kuchni. Chłopak wyjął z lodówki litra, 2 kieliszki i sok na popitkę. Polał obojgu. Minęło trochę czasu zanim Kelsey zdecydowała się to wypić, bo zapach wódki niespecjalnie jej się podobał. Szybko wypiła, popiła i stwierdziła że chce jeszcze. Dla niego to żaden problem, bo sam by się jeszcze napił. Kilka kieliszków dalej, aż w końcu zobaczyli dno.
-Kurwa, nie ma! -wydarł się Justin.
Kelsey doszła do kanapy, ledwo, ale doszła i usiadła.
-W bani mi się kręci. Ale czuje się zajebiście.
-Bo zawsze jest zajebiście. Zastanawia mnie jedno. Taka osoba jak ty pali, a nie pije?
-Nie. Ale od dzisiaj to się zmienia.
-Nie jesteś takim łobuzem jak myślałem.-z
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
-To znaczy?
Mimo, że oboje byli pod dużym wpływem alkoholu, Kelsey zdała sobie sprawę z tego co powiedziała, on chce wiedzieć o niej więcej. A ona na chciała nikomu o niczym mówić.
-Kelsey? -upomniał się Justin.
-Co?
-Czego jeszcze o Tobie nie wiem?
-Nie, niczego. Tak po prostu powiedziałam. -uśmiechnęła się sztucznie.
-No dobra.


Jasmine ma rodzinę w Polsce. To chyba oczywiste. Jakby mogła nie mieć? Postanowił że poleci do Polski. Do jej rodziny. Sam nie wie po co, nie obmyślił konkretnego celu. Po prostu chce ich poznać. Jasmine kiedyś mówiła że ma młodszą siostrę. Sądzi że mogliby o niej porozmawiać i najwyżej popłakać razem.
Postanowione. Powiedział dziewczynom żeby się spakowały. Wylatują za 2 godziny.

Warszawa. Na pozór piękne miasto. Adres jeszcze pamiętał.
Dziewczyny zostały w hotelu. Niepewnie zapukał do drzwi. Otworzyła siostra Jasmine. Justin zaniemówił. Wygląda dokładnie jak Jasmine. Tylko bardziej poskręcane włosy i brak makijażu. Dziewczyna tylko poszerzyła oczy jak zobaczyła że Justin Bieber stoi w jej drzwiach.
-Justin Bieber? -zapytała niedowierzając. Oboje są w szoku.
-Tak.. a ty jesteś jej siostrą, prawda? -układał to pytanie bardzo powoli.
-Tak. -uśmiechnęła się. -Jestem Pauline.
Zaprosiła Justina do środka. Rodziców Jasmine nie ma. Nikt nie wie gdzie są. Pauline mieszka z babcią. Ale jej też akurat nie ma w domu. Zdążyli się poznać. Siostra Jas ma 15 lat i również jest Belieberką, ale zachowała spokój.
Długo rozmawiali. Nie tylko o sobie, ich głównym tematem była Jasmine. Justin opowiadał jej o wszystkim, o uczuciach do Jasmine. Pauline opowiedziała mu również prawie wszystko. Prawie, ponieważ w ich rodzinie kryje się mroczny sekret, którego nie może powiedzieć Justinowi. Powiedziała tylko..
-Ona cały czas tu jest. Przy Tobie. Czuwa nad Tobą i pilnuje by nic Ci się nie stało. Kocha Cię.
Gdy wypowiedziała te słowa z oczy Justina popłynęły łzy. Pauline za bardzo się nie odróżniała, bo również się popłakała.
-Ona chce abyś był szczęśliwy. Żebyś znalazł prawdziwą miłość i był przy niej na zawsze szczęśliwy. A jak nie... -ugryzła się w język.
-Jak nie..? -spytał ze łzami w oczach.
-Nic...
-Pauline..
-eh, bo chodzi o to że nie mogę Ci powiedzieć. Chyba że Jasmine Ci powiedziała.
-Ale o czym?
-O naszym rodzinnym sekrecie.
-Czyli?
-Czyli Ci nie powiedziała. Wybacz Justin, jak ona Ci tego nie powiedziała to ja też nie mogę.
-Ale co co takiego? I dlaczego nie możesz mi powiedzieć? Pauline proszę, jak jest coś o czym powinienem wiedzieć a nie wiem, to powiedz mi.. -spojrzał w jej oczy tak, że ciężko byłoby jej odmówić.
Wzięła głęboki oddech.
-Zacznę od początku. Ale to może trochę potrwać. Na początku powiem, że Ci rodzice nie są naszymi prawdziwymi rodzicami. Nasi prawdziwi rodzice umarli kilkadziesiąt lat temu.
-Co? Jak to możliwe?
-Daj mi dokończyć. Ja i Jasmine jechałyśmy kiedyś na imprezę. Miałyśmy śmiertelny wypadek. Kierowca był pijany, zmarł na miejscu. Mnie i Jas przywieziono do szpitala w stanie krytycznym. Zostały nam sekundy życia. Lekarzami, którzy nas operowali była para ludzi, którzy są obecnie naszymi niby rodzicami. Wiedzieli od początku że nie ma dla nas ratunku. Że tego nie przeżyjemy. Ale oni byli inni. Nie byli zwykłymi ludźmi. Oni w ogóle nie byli ludźmi. Dalej nimi nie są. Wiem, ze w to nie uwierzysz, bo to brzmi jak bajka ze zmierzchu ale oni są wampirami. I na dodatek nigdy nie mogli mieć dzieci. Więc 'ukąsili' mnie i Jasmine wpijając w nas swój jad. Stałyśmy się jednymi z nich. Od tamtej pory nasz wiek się nie zmienia. To znaczy wiek tak, ale wygląd nie. Wyglądam na 15 lat a tak naprawdę miałabym już 78. Jasmine ma obecnie 81 lat, ale wyglądem ma i zawsze będzie miała 18. Wampirów nie można zabić, chyba że wbije im się kołek w serce. Cały czas wtapiamy się w tłum. Soczewki, masa kosmetyków i normalne zachowanie. A co do tego że wampirów nie można zabić.. Jasmine nigdy nie została zabita. Ona żyje.Cały czas była i zresztą wciąż jest przy tobie. Ochrania Cię, bo nasi nie akceptują związków wampirów z człowiekiem dlatego się na ciebie cały czas czają. Ale ona robi wszystko żeby Cię ochronić. Justin, ona nigdy nie umarła, ona wciąż żyje i....


***

ło kurwa. podoba mi się zakończenie. a wam?
co myślicie o wprowadzeniu wampirów?
o fantasy pomyślałam już gdy Kaya miała tą 'wizję' pamiętacie?
co wgl o tym myślicie i czy wam się to podoba?
piszcie :)

xox, @Dabieberauhl

niedziela, 2 grudnia 2012

sześć.



-Co się stało? -spojrzała na skacowanego chłopaka.
Justin zmarszczył czoło po czym przełknął ślinę i swój wzrok z podłogi przeniósł na Kelsey.
-Nic się nie stało. -odparł.
-To o czym chcesz rozmawiać?
-O niczym. -podszedł bliżej dziewczyny.
Nic nie rozumiała. Najpierw mówi, że muszą porozmawiać, a teraz, że nie. Pogubiła się.
-Po prostu chciałem chciałem zostać na chwilę z Tobą sam, żeby coś sprawdzić. Sama mi to poleciłaś, nie wiem czy pamiętasz.
Przez moment próbowała się zastanowić co Justin może mieć na myśli, ale nie zdążyła po poczuła jego wargi na swoich. Nie potrafiła wyjaśnić co się działo w jej głowie. To był słodki pocałunek, delikatny, namiętny, czuły. Kelsey poczuła się bezpieczna. Nigdy wcześniej się tak nie czuła. Już wiedziała o co chodzi. Niezależnie od wszystkiego, niezależnie co czuje Justin, chciała nacieszyć się tą chwilą. Nigdy nie było jej tak dobrze, nigdy nie czuła czegoś takiego. To jej pierwszy pocałunek, trochę spanikowała bo nie wiedziała czy dobrze to wyjdzie. Justin owinął ręce wokół jej bioder, a ona swoje wokół jego szyi. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie.

~

-O czym rozmawialiście? -wbiegła do pokoju siostry jakby nigdy nic.
-O niczym.
-Nie kłam.
-Mówię serio. Nie rozmawialiśmy.
-To co robiliście? -Kaya zrobiła duże oczy.
Kelsey na chwile zamilkła.Chyba może powiedzieć siostrze, no nie?
-Pocałował mnie.
Kay'i aż wypadła gazeta z wrażenia. Zaraz kazała siostrze opowiadać jak było, jak to się stało, czy się dotykali, bla bla bla. Kelsey nie mogąc w ogóle się z tego wydarzenia otrząsnąć, opowiedziała siostrze wszystko po kolei.
-Jesteście razem? -spytała nagle Kaya.
-Tego.. nie, nie wiem. Raczej nie. No na pewno nie bo o nic takiego mnie nie pytał.
-Aa rozumiem.
W tym momencie do Kelsey dotarło, że przez ten pocałunek Justin chciał sprawdzić czy się w niej zakochał. Pocałował ją, upewnił się i koniec. Gdyby się w niej zakochał to pewnie zabrał by ją do pokoju i spytał o chodzenie. A tak, to tylko pocałował ją, po czym poszedł. Więc jednak nie jest zakochany. Pomimo dalszych pytań siostry, Kelsey zeszła na dół do ogrodu, odpaliła papierosa i zaciągając się czuła jak spływają jej łzy. Ale powstrzymała je jak zobaczyła że auto Justina podjechało pod dom. Przetarła tylko mokre policzki i jakby nigdy nic, spokojnie siedziała i paliła papierosa. Udawała, że nawet Justina nie widziała, patrzyła w zupełnie inną stronę aby zająć się tym czym się zajmuje. Poczuła jak ktoś złapał ją za biodra od tyłu. Odwróciła się i zobaczyła uśmiechniętego Justina, na którego widok sama się uśmiechnęła.
-Co robisz wieczorem? -spytał Justin przerywając tą krótką ciszę między nimi.
-eee nic, a co?
-To już masz co robić. -puścił jej oczko.
-To znaczy? -spytała czując jak się rumieni.
-To znaczy że dzisiaj wieczorem należysz do mnie. -poruszył brwiami. -Ale w jaki sposób, to niespodzianka.
Kelsey próbowała zasłonić policzki włosami, ponieważ były już czerwone ale nie wyszło jej to. Justin się uśmiechnął.
-Słodko się rumienisz. -powiedział po czym pocałował ją w policzek i wszedł do domu.
Może jednak jest nadzieja? Uśmiechnęła się sama do siebie, wyrzuciła peta i również weszła do środka.

~

-Kate? -Kelsey podeszła do siostry, która siedziała nieruchomo. Miała szeroko otwarte oczy i cały czas patrzyła się w jeden punkt na ścianie. -Kate!! -krzyknęła i w końcu dziewczyna wyrwała się z transu.
-Co ty odwalasz? -spytała przerażona Kelsey.
-Ja nie wiem... Nie wiem co się stało.. Coś zobaczyłam i wpadałam jakby w trans. Nie wiem.
Kelsey usiadła obok siostry, która wyglądała, dosyć dziwnie.
-Kaya... Co ty zobaczyłaś?
Dziewczyna wzięła głęboki oddech i spojrzała na siostrę.
-Coś strasznego. Dużo krwi, człowieka leżącego w tej krwi.. Ale to nic. Nie jestem żadnym medium, nie przewiduję przyszłości, no nie?
-No tak.. Ale, kto leżał w tej krwi?
Kaya nie zdążyła odpowiedzieć bo do pokoju wszedł uśmiechnięty Justin. Kaya popatrzyła na niego i popłynęło jej kilka łez ale starała się je zasłonić i wybiegła z pokoju.
-Co jej jest? -spytał Justin
-Nie mam pojęcia. -skłamała Kelsey
-Gotowa?
-Na co?
-Zapomniałaś już?
-A no tak, daj mi chwilę.
Kelsey pobiegła na górę do łazienki. Zrobiła szybki makijaż, założyła fioletową bokserkę i krótkie spodenki. Zbiegła szybko na dół.
-To gdzie mnie zabierasz?
-Zobaczysz.

~

-Nie patrz. Już prawie jesteśmy.
-Justin wyjebie się jak nie będę patrzeć.
-Już prawie. Moment. Czekaj czekaj, oo już.
Dziewczyna odsłoniła oczy. To co zobaczyła chyba nigdy nie zapomni. Piękna polana na środku lasu. Dookoła pełno kwiatów, to wszystko otoczone lasem. Niczym polana Belli i Edwarda.
-Wow. -zdołała tylko wydusić.
-Podoba się?
-Bardzo. To jest.... cudowne. -nie mogła się wysłowić.
Justin usiadł na zielonej, jakby świeżo posadzonej trawie i pokazał Kelsey, żeby też usiadła. Popatrzyli w górę, niebo pełne gwiazd i księżyc w pełni, który idealnie wszystko rozświetlał. Lepiej być nie może. Czuła się jak w bajce. Bała się do tego przyznać, i nie chciała nikomu o tym mówić, ale teraz jest tego pewna. Pewna na 100% że ta Kelsey kocha tego oto Justina Biebera. Zakochała się na zabój. Ale, po co on ją tu przyprowadził? Czyżby on jednak też do niej coś czuł? Tak sobie wmawiała, ale wiedziała, że z drugiej strony to nierealne. Wszystko dzieje się tak szybko. Zaczęła już robić sobie nadzieje od dnia, kiedy ją uratował. Bo po co miałby to robić? Przecież to zwykła sierota z domu dziecka. Na takich nikomu nie zależy. Nie miał po co jej ratować. A jednak to zrobił. To wszystko, ta polana, to że Justin jest obok, to jest jak w bajce. Najpiękniejszej bajce na świecie. Oparła głowę na ramieniu chłopaka i zapomniała o wszystkim innym dookoła. W głowie miała tylko ją i jego.


*************

Wreszcie jest szósty ;D
Nie miałam weny na napisanie tego rozdziału, było więc trudno
ale dałam radę. Wczoraj naoglądałam się Zmierzchu więc mi jakoś ta
polana wskoczyła do głowy.
Tak czy owak mam nadzieję, że chociaż trochę wam się podoba.
Do siódmego! 

@DaBieberauhl

środa, 14 listopada 2012

pięć.


-Chodź do samochodu. -powiedział do Kelsey i pociągnął ją za rękę w stronę auta.

-Kaya?!?!! -wydarła się dziewczyna gdy tylko weszła z Justinem do samochodu. -Co ty? Skąd ty? JAK?! -nie mogła uwierzyć że widzi swoją siostrę. Mocno się do niej przytuliła. 
-Justin mnie też wziął z domu dziecka żebym pomogła mu Ciebie odzyskać. -powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Boże Justin dziękuję! -wydarła się Kelsey i pocałowała Justina w policzek. Ten się tylko uśmiechnął. -Kaya zostaje? -spojrzała na Justina, który nie mógł na nią spojrzeć ponieważ prowadził.
-Jasne. -odpowiedział po chwili Justin na co obie dziewczyny pisnęły z radości.
-Serio?! -spytała Kelsey. 
-Tak.
-Jezu, dziękuję Ci! -krzyknęła Kaya. -Kocham Cię normalnie.
-Tak, cały świat to wie. -odparła Kelsey i cała trójka zaczęła się śmiać.

Gdy dojechali na miejsce, pierwsze co Kelsey zrobiła to wzięła Kayę na ogródek gdzie spokojnie mogą sobie zapalić. Jakoś Justina nie zdziwiło że Kaya też pali. Usiadł obok nich.
-Co w tym takiego? -spytał je nagle.
-Nic. -odpowiedziała Kelsey.
-To dlaczego palicie?
-Bo to lubię.
-To możesz dać mi spróbować. -powiedział Justin na co obie dziewczyny zamurowało. -No co? 
-Nie, nic. -odparła Kelsey i se zdziwieniem dała Justinowi papierosa.
Chłopak pociągnął ale zaraz oddał bo zaczął kaszleć. Kelsey zaśmiała się.
-To nie tak. Pokażę Ci. -powiedziała Kaya. 
Justin Bieber i papierosy, dobry temat dla mediów. Ciekawe kiedy go przyłapią ze szlugiem w ręku. 

Kelsey pomogła się urządzić siostrze. Ma pokój obok niej. Justina nie było. Wyszedł na jakąś imprezę, na którą został zaproszony. 
-No więc, lecisz na niego, no nie? -zaczęła Kaya patrząc na siostrę.
-Co? -pisnęła zdziwiona Kelsey
-Widzę jak na niego patrzysz. Nie martw się, nie jestem zazdrosna. Jestem typem Belieberki, która wolałaby go za brata. Bierz się za niego.
-Kaya ty chyba nie mówisz poważnie.
-Mówię całkiem poważnie. Przed siostrą nic nie ukryjesz.
-Dobra, ale nawet jeśli.
-A widzisz! -krzyknęła usatysfakcjonowana Kaya
-Daj mi dokończyć. Nawet jeśli, to co? To jest Justin Bieber, a ja jestem sierotą z domu dziecka, którą zaadoptował żeby zemścić się na tych, co zabili jego byłą, którą dalej kocha. Więc nic z tego. -powiedziała cichym tonem i udała się do ogrodu.

Około godziny 1 w nocy Kelsey usłyszała jakiś huk. Nie chciała budzić siostry więc po cichu wyszła z pokoju i po schodach zaczęła się kierować w stronę drzwi wejściowych. To właśnie one trzasnęły. Zatrzymała się w miejscu gdy usłyszała kroki. Nagle usłyszała huk, jakby ta osoba się przewróciła.
-Kurwa! -wydał z siebie tajemniczy osobnik i Kelsey od razu poznała że to Justin. Zeszła na dół i zapaliła światło.
-Straszysz ludzi. -zaśmiała się. Chłopak odwrócił się i zmrórzył oczy, gdyż światło to raziło. 
-Co ty gadasz? -zapytał przechylając się na bok. Wtedy Kelsey zdała sobie sprawę, że on jest najebany.
-Ja pierdole co ty ze sobą zrobiłeś... -podeszła do niego i próbowała pomóc mu zachować równowagę.
-Nic. Pomożesz mi dość do pokoju? Bo muszę spać, a jak będę szedł sam to się wyjebię. -mówił takim głosem, że Kelsey nie powstrzymała się i zaczęła się śmiać. Przytaknęła i zaczęła go prowadzić po schodach na górę. Jakoś im się to udało i doszli do pokoju chłopaka. Przykryła go kołdrą i chciała wyjść ale nie miała jak gdyż Justin złapał ją za rękę.
-A ty gdzie? -spytał.
-Ymm do siebie spać? 
-Nie.
-Co nie?
-Nie idziesz do siebie?
-Czemu?
-Bo u mnie w szafie są demony i się ich boję. 
Dziewczyna po raz kolejny wybuchnęła nieopanowanym śmiechem.
-Justin, nie ma żadnych demonów. -mówiła przez śmiech.
-Są! Ale nie sprawdzaj, bo ich nie zobaczysz bo są niewidzialne. Jak są 2 osoby to nic nie robią, ale jak zostawisz mnie samego to mnie wpierdolą żywcem. -mówił bardzo poważnym głosem podczas gdy Kelsey już nie wytrzymywała ze śmiechu.
-Ta.. Ale ja chyba też muszę się wyspać, nie? 
Chłopak nie odpowiedział tylko się przesunął robiąc wolne miejsce w łóżku i klepiąc je na znak, że Kelsey ma się tam położyć.
-Justin, rano mnie zajebiesz.
-Za co?
-Bo nie będziesz nic pamiętać. Będziesz pytał skąd się wzięłam w Twoim łóżku i takie tam...
-Nie będę. Ja zawsze pamiętam wszystko nieważne jak pijany jestem. Kładź się. -poklepał to miejsce ponownie. 
Kelsey przypomniała se rozmowę z siostrą i stwierdziła że się położy. W końcu nie ma nic do stracenia. Położyła się obok Justina, a ten tylko przyciągnął ją do siebie tak, że jej głowa leżała na jego klatce piersiowej. Przytulił ją do siebie i zasnął. Po pewnym czasie Kelsey również zasnęła. 


Obudziło go słońce świecące prosto w jego oczy. Przetarł je i zdał sobie z tego, jak bardzo boli go głowa. 'Kac morderca' powiedział sobie w myślach i spojrzał na Kelsey która jeszcze spała. Uśmiechnął się sam do siebie. Pamiętał wszystko, jak sobie przypomniał co gadał o tych demonach i zaczął się śmiać do siebie budząc przy tym Kelsey.
-Przepraszam, nie chciałem Cię obudzić. -powiedział do niej. 
Dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej.
-Nie szkodzi. Jak tam? Kacuś jest? - powiedziała śmiejąc się.
-Żebyś wiedziała.
-Poszukam na dole coś na głowę. -powiedziała i wstała w stronę drzwi.
Justin chciał ją zatrzymać i powiedzieć że nie musi, ale nie zdążył bo wyszła. 

-Gdzie ty byłaś? -usłyszała od siostry gdy tylko zeszła do kuchni. -Obudziłam się w nocy, Ciebie nie było. Rano też.
-A no ten, bo wiesz, no ja, ym, no, ee... -nie potrafiła nic z siebie wydusić.
-Kelsey!
-Spałam z Justinem.
-Cooo? A no ten, mieliście chociaż gumki?
-Kaya!!
-Coo? Martwię się jak każda siostra!
-Do niczego nie doszło, to tylko spanie. Przyszedł najebany i powiedział żebym spała z nim bo on się boi demonów. 
Kayę napadł atak śmiechu.
-No właśnie. -dodała Kelsey sama zaczynając się śmiać. 
W tym samym momencie z góry zszedł Justin. Kaya zarzuciła zwykłe 'siema' i starała się nie wybuchnąć śmiechem. Justin podszedł do lodówki, wyjął butelkę wody i wypił ją prawie na raz. Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał, zawiesił się na moment. Gdy się 'odwiesił' odwrócił się i oparł o blat kuchenny.
-Kelsey, możemy pogadać? -spojrzał na nią na co Kaya zarzuciła tylko 'To ja was zostawię' i wyszła.

************

No i mamy 5. Dodany znacznie szybciej, bo muszę się poprawić.
No i jutro wywiadówka, więc nie sądzę bym pisała za często.
Żegnaj laptopie, żegnaj telefonie, żegnaj tt.
Boże oby mnie. Módlcie się za mnie.
Próbne to porażka. Nie wiem kto takie coś wymyślił oO
Tak czy owak, mam nadzieję że rozdział wam się trochę podoba.
Do napisania <3

xox, Pauline






czwartek, 8 listopada 2012

cztery.





Przez kilka ostatnich dni nikt nie potrafił stwierdzić co mu jest. Kelsey nie miała pojęcia jak mu pomóc. Próbowała przeróżnych sposobów, chciała wyciągnąć go na spacer, do kina albo gdziekolwiek, żeby nie myślał o Selenie. Ale ta pustka po jej wyjeździe go bolała, jeszcze bardziej niż ich ostatnia rozmowa. Cóż, happy endy to tylko w bajkach.
Zdał sobie sprawę, że niepotrzebnie ją całował. To tylko pogorszyło sprawę.

Godz. 8 rano. Ktoś dzwoni do drzwi. Nie ma pojęcia kto mógłby zawracać mu głowę o tej potrze. Niechętnie podniósł się z łóżka i poszedł w stronę drzwi. Gdy je otworzył nikogo nie zobaczył, oprócz koperty leżącej pod drzwiami. Podniósł ją i wszedł do środka.

Nie myślcie sobie, że ujdzie wam to płazem.
Wiemy o was wszystko. Od waszej akcji starczyło
czasu żeby zebrać o was sporo informacji. 
O Tobie, Justin i ten gnidzie Kelsey.
To będzie zemsta za zemstę. 

To była treść listu. Nie ma co ukrywać, chłopak był zszokowany. Zamierzał jak na razie nic nie mówić Kelsey. O wilku mowa. Dziewczyna weszła do kuchni, gdzie siedział chłopak.
-Co tam masz? -spytała otwierając lodówkę.
-Rachunki. -zmyślił na gorąco.
-Mhm. -westchnęła i wyjęła z lodówki masło i ser. -chcesz kanapki?
-Nie dzięki. -odpowiedział szybko i wstał udając się do swojego pokoju.

Leżąc na łóżku przeglądał stare zdjęcia w telefonie. Było tam kilka zdjęć z Jasmine. Łzy momentalnie popłynęły mu do oczu. Zdjęcia z nocy pod namiotami. Wszystko mu się przypomniało. Przewijał dalej. Zatrzymał się na zdjęciu, które zrobił Kelsey jak spała. Zapomniał nawet o tym zdjęciu. Patrzył na nie przed dłuższą chwilę zastanawiając się sam nie wiedział nad czym. W końcu odłożył telefon i zszedł na dół. Szukał Kelsey. Chciał się jej wygadać. Ale nigdzie jej nie było. Zobaczył na stole w kuchni jakąś kartkę. Napisane na niej było:

Mamy dziewczynę. Chcesz ją zobaczyć?
Czekamy przy siłowni jutro o 14:30
A chcesz ją odzyskać? 
Zabierz ze sobą 3 miliony. Miłego dnia.

Po przeczytaniu kartka wypadła mu z ręki na ziemię. Zastanawiał się jak to możliwe, że nic nie słyszał? Był tylko na górze. Oparł się o ścianę i zjechał po niej plecami siadając na ziemi. Pomyślał, że dobrze by było jakby Selena tu była. Ale wpadł na pewien pomysł. Kelsey wspominała coś, że ma siostrę. Może ona by pomogła? Więc postanowił, że udaje się do domu dziecka w którym zaadoptował Kelsey.

~

Wszedł do środka tak jak tamtym razem. W kominiarce z niemalże niewidoczną twarzą.
-Dzień dobry. Kojarzy mnie pani? -podszedł do kobiety, która tu pracuje.
-Ależ oczywiście! -krzyknęła. -Pan adoptował naszą Kelsey, tak?
-Tak. Jestem teraz zainteresowany jej siostrą.
-Aaaa chodzi panu o Kayę?
-Dokładnie.
-Proszę poczekać.
Kobieta weszła do jakiegoś pomieszczenia. Wyszła po 3 minutach z wysoką brunetką.
-Oto ona. -pokazała ręką. -Kaya, ten pan zaadoptował Twoją siostrę Kelsey jakiś czas temu. Teraz jest zainteresowany Tobą.
Dziewczyna nic nie mówiła, tylko się przyglądała.
-Tak, można ją zabrać? -mówił zniecierpliwiony Justin.
-Oczywiście, proszę tylko to wypełnić.
Jak szybko mógł tak szybko wypełniał te różne śmieszne formularze.
-Skończone. -powiedział.
-No więc do widzenia. Kayuś, mówiłam Ci że ktoś Cię w końcu weźmie. A jeśli mogę spytać to co u Kelsey?
-Wszystko w porządku. Znając życie siedzi w ogródku. -wymyślił to na poczekaniu.
-Proszę ją ode mnie pozdrowić.
-Spoko. -powiedział i wyszedł. A za nim Kaya.
Wsiedli do samochodu i dojechali na miejsce w milczeniu.

-Gdzie jest Kelsey? -spytała Kaya wchodząc do domu.
-Ok. Teraz małe wyjaśnienia. -powiedział zdejmując kominiarkę. Dziewczynę zatkało. W końcu jest Belieberką. -Tylko proszę zachowaj spokój u wysłuchaj mnie uważnie.
-o o o o ok.. -powiedziała nie mogąc wyjść z szoku.
Justin wszystko jej powiedział. O ślubie, o zemście, o zemście za zemstę i o porwaniu Kelsey i że ona musi mu pomóc.
-Ok. w końcu chodzi o moją siostrę.
-Świetnie. Jutro o 14:30 mam być koło siłowni 3 milionami. Ale nie wydaje mi się by chcieli nam ją oddać nawet jakbym dał im 100 milionów.
-To co zrobimy?
-Pojedziemy tam. I.. -zaczął opowiadać jej plan. Jak to wszystko będzie wyglądało.

Następny dzień godz. 13. Wsiedli do samochodu i podjechali pod kawiarnię, która stała w takim miejscu że była widoczna siłownia. Nikogo podejrzanego nie było widać. Rozejrzeli się dokładnie. Na dachu jakiegoś budynku stał człowiek który machnął do innego człowieka na ziemi, który wszedł do jakieś furgonetki. Już wiedzieli wszystko. Podejrzewali również, że Kelsey też jest w tej furgonetce.
-Znasz ją od paru dni. Co Cię tak wzięło żeby ją ratować?- ciszę przerwała Kaya.
Nie potrafił odpowiedzieć. Sam nie wiedział co go wzięło. Zrobił to co zwykle, założył okulary i kominiarkę. Wyszedł z auta. Kaya wyszła za nim. Doskonale pamiętała ich plan. Trochę się bała, ale chodziło o jej siostrę. Zadaniem Kay'i jest odwrócenie ich uwagi. W jaki sposób? Musiała zrobić wrażenie. Ubrać się seksownie, miała na sobie bluzkę w głębokim dekoltem i mini niemalże odsłaniającą tyłek. Podeszła do siłowni i udała że spadła jej torebka po czym się po nią schyliła tyłem to furgonetki.
Wygląda na to, że to nic nie dawało. Zrezygnowany Justin wyszedł z samochodu, wziął plecak w którym schował 3 miliony i udał się w stronę siłowni.
-Kaya idź do samochodu. - powiedział tak niewyraźnie, żeby nie było widać jakby coś mówił.
Chciał wrzucić plecak do kosza ale przerwał mu głos.
-Stój! -Justin odwrócił się. -Wolę dostać do ręki.
-Najpierw oddaj Kelsey.
Wysoki, gruby, łysy mężczyzna machnął rękę w stronę furgonetki z której wyszedł inny, identyczny mężczyzna trzymający Kelsey.
-Zamiana. Rock, puść ją. -drugi mężczyzna o imieniu Rock puścił dziewczynę. -Idź. -popchnął ją. -Dawaj plecak.
Justin rzucił plecakiem w ich stronę przytulił mocno do siebie Kelsey i chciał z nią iść w stronę auta.
-Czekaj czekaj! -krzyknął Rock. -Pan tu musi przeliczyć.

-Jest wszystko. Zgadza się. -powiedział po jakimś czasie. -Miłego dnia. -dodał sarkastycznie i wszedł do furgonetki która odjechała.


***

Trochę się naczekaliście :o
Ten rozdział mi się kompletnie nie podoba. Chujowy że brak słów.
Ale ocenę zostawiam wam.
'Miłego dnia'
hoho <3

czwartek, 18 października 2012

trzy.



Podeszła bliżej budynku. A raczej pozostałości z niego. Usłyszała dźwięk policji i pogotowia.
-Justin!! -zaczęła się drzeć. -Juustin!!!! -krzyczała głośniej i jeszcze głośniej. -JUSTIN!!!!! -wrzasnęła jak najgłośniej potrafiła.
-No i czego się tak drzesz? -usłyszała za sobą i się odwróciła.
-Idioto głupi. -podeszła do niego i zaczęła go bić po klacie. -Debilu, co się nie odzywasz? Policja tu jedzie. A ty nigdy więcej tak nie rób, Bieber debilu ty.
-Nie spinaj się. -zaczął się śmiać. -A o policji to wiem dlatego spadamy stąd.
Pobiegli w stronę auta i wsiedli do niego. Jechali jak najszybciej ale też bezpiecznie. Auto schowali do garażu i wbiegli do domu zamykając się na 10 spustów.
Po krótkim milczeniu, Kelsey odważyła się zapytać o coś, co zawraca jej głowę odkąd wrócili.
-Co teraz będzie?
-W jakim sensie?
-No, bo ja byłam Ci potrzebna po to, żeby się zemścić. Zemściłeś się, budynek razem z nimi w środku został wysadzony więc dokonałeś celu. Więc nie jestem Ci już chyba potrzebna. Chcę po prostu wiedzieć, czy chcesz mnie teraz oddać?
Nie wiedział co odpowiedzieć. Tego nie przemyślał. Faktycznie, nie miał pojęcia co będzie dalej, ale szkoda mu się jej zrobiło. Nikomu nie życzy domu dziecka i nie chce by znowu przez to przechodziła.
-A ty chcesz wrócić? Czy wolisz zostać? -na pytanie odpowiedział pytaniem.
-To od Ciebie zależy.
-Ale ja pytam Cię o zdanie.
Teraz to ona nie wiedziała co powiedzieć. No chyba nie wykrzyknie mu w twarz ''Taak! Chcę zostać! Błagam nie oddawaj mnie, dom dziecka to koszmar!!'' Siedziała w milczeniu jeszcze przez chwilę. Zamyśliła się.
-No to postanowione. -powiedział nagle Justin, na co dziewczyna zerwała się z rozmyśleń.
-Czyli?
-Zostajesz.
W głębi duszy cieszy się jak dziecko. Na zewnątrz pokazała tylko delikatny uśmiech.
-Ok. -odpowiedziała, na co Justin lekko uśmiechnął się.

~

Siedziała w pokoju i zastanawiała się co teraz z nią będzie. Czy Justin zostawił ją z litości? Bo w końcu nie jest mu już potrzebna, potrzebował ją tylko do zemsty, która była wczoraj i poszła idealnie. Więc dlaczego zdecydował się pozwolić jej zostać? Może nie chce być samotny? Ale nie.... Ma przecież jeszcze te prawdziwe Beliebers, które dalej z nim zostały bez względu na to co robi. Albo to najzwyczajniej z litości, lub dobroci serca. Sama nie wie. Pogubiła się w tym wszystkim.

~

Niepewnie zapukał do drzwi. Gdy dziewczyna otworzyła i zobaczyła chłopaka od razu się uśmiechnęła.
-Justin! -krzyknęła radośnie.
-Cześć Selena, mogę wejść?
-Jasne, wchodź!
Weszli do środka. Dom był całkiem spory, przestronny i miał ładne barwy.
-Co Cię tu sprowadza? -spytała go nagle Selena. Justin tylko spojrzał w jej stronę.
-Chcę coś sprawdzić.
-Co takiego?
Justin nic nie odpowiedział tylko podszedł do dziewczyny i wpił się w jej wargi. Całował brutalnie, ale namiętnie. Selena mu uległa i odwzajemniła. Hm, kto by mu nie uległ? Po jakimś czasie Justin oddalił się od niej i gdy lekko podniósł wzrok, zauważył że Selena cały czas patrzy w jego oczy. Jak on przypadkiem spojrzał na nią, ta uśmiechnęła się.
-Muszę iść. -zarzucił Justin i wręcz wybiegł z domu, zostawiając Selenę niczego nieświadomą.
Wbiegł do domu i zobaczył Kelsey jak zwykle siedzącą na kanapie.
-Miałaś rację. -powiedział siadając obok niej. Dziewczyna popatrzyła na niego wzrokiem mówiącym ''mów dalej, bo jakoś nie bardzo kumam.'' -Miałaś rację z tym, że.. Kocham ją.
-Mówiłam. -uśmiechnęła się cwaniacko. -Jak do tego doszedłeś?
-Pocałowałem ją. Żeby sprawdzić czy cokolwiek będę czuł podczas pocałunku. Czy obojętność, czy coś więcej.
-I co? Coś więcej, nie?
-Ta...
-Mówiłam Ci że tak jest. Więc podsumujmy, teraz przekonałeś się o tym że ją kochasz. Ona przyleciała tu do Ciebie z Ameryki. A odwzajemniła?
-No tak.
-To ona też Cię kocha. Jestem już tego pewna. Więc skoro ją kochasz, to idź i coś z tym zrób, zanim wyjedzie i możesz już nie mieć szansy. Kto wie, może jutro ma samolot? A jak zrobisz co potrzeba, to może zostanie tu na dłużej.

Słowa Kelsey długo siedziały mu w głowie. Nie wiedział co ma robić. Zdecydowanie za dużo czasu poświęcił nad myśleniem o tym. Postanowił spytać o poradę Kelsey, czy powinien powiedzieć Selenie o tym co czuje? Czy nie? Zapukał do jej pokoju, ale nie usłyszał odpowiedzi więc wszedł do środka. Kelsey spała. Uśmiechnął się pod nosem, bo uroczo wyglądała. Podszedł po cichu do jej łóżka i zrobił jej zdjęcie jak śpi.
Nudził się. Nagle przypomniał sobie o takim czymś jak twitter. Nie był tam od lat. Wszedł tam pierwszy raz od dłuuugiego czasu. Mimo tego, że nie było go tam parę miesięcy to co chwila były jakieś nowe interactions. Co drugi tweet to było 'Kocham Cię' albo 'Proszę, wróć na twittera!' itp. Długo myślał nad tym czy napisać coś, czy nie. W końcu się przełamał i zaczął pisać.
''Przepraszam za to, że tyle mnie nie było. Przepraszam za to, jeśli was zraniłem. I jestem wdzięczny, że pomimo tych zmian w moim życiu, wy, moje Beliebers, dalej jesteście ze mną. Kocham was.'' i się wylogował.

~

Jeszcze zaspana udała się do salonu i spostrzegła Justina oglądającego telewizję.
-Witaj śpiochu. -odezwał się do niej.
Ona się tylko uśmiechnęła i usiadła obok niego.
-Coś Ci pokażę. -zaczął i wyjął telefon. Pokazał jej zdjęcie, które zrobił jak spała.
-co?! Skąd ty to masz?!
-Zrobiłem Ci jak spałaś. -śmiał się.
-Ooo ty! -próbowała mu zabrać telefon i usunąć zdjęcie, ale Justin zaczął uciekać.
Kelsey nie dawała za wygraną i w końcu go dorwała, ale telefonu nie udało się wyrwać.
-Idioto usuń to!! -zaczęła się drzeć.
-Spokojnie, to tylko zdjęcie.
-Nie kurwa! Tak się nie robi! Chcę mieć pokój na klucz, albo najlepiej żebyś mnie z powrotem oddał! Trochę prywatności!
-Kelsey, wyluzuj nic takiego się nie stało. -mówił spokojnym głosem, gdy ta się darła na cały dom.
-Jestem osobą, którą bardzo łatwo można wkurzyć! Masz to usunąć! -krzyknęła po czym wstała i udała się w stronę wyjścia do ogrodu.
Justin wstał, ogarnął się i poszedł za nią. Gdy wyszedł do ogrodu Kelsey siedziała na ławce i odpalała papierosa.
-Nie wiedziałem że palisz. -usiadł obok niej.
-Dużo rzeczy o mnie nie wiesz. -odparła obojętnie.
-Kelsey, przepraszam jeśli Cię to wkurzyło, ale co w tym takiego?
-Ty nie rozumiesz...
-To mi wytłumacz.
-Ehh.. Kiedyś... umówiłam się z kolegą, w którym byłam zakochana. Upił mnie i zaczął namawiać do seksu. Nie chciałam tego, ale nie miałam sił by stamtąd uciec. A on mnie tylko wykorzystał. Zabawił się ze mną i porobił mi zdjęcia nago potem je wszystkim rozesłał i nie tylko. Wrzucił je do internetu..
-Kelsey przykro mi.. ale przecież ja bym nigdzie tego zdjęcia bez Twojej zgody nie wstawił. A na pewno nie jestem jakimś zboczeńcem żeby robić dziewczynie nagie zdjęcia. Przepraszam.
-W porządku. -powiedziała wypuszczając dym z ust.

~

Próbowała sobie to zajście wyjaśnić, ale jej coś to nie wychodziło. Nie miała pojęcia co mogło być powodem zachowania Justina. Od tak, przychodzi do niej, nic nie mówi tylko zaczyna ją całować, a potem ucieka? Coś tu jest nie tak. Chciała pójść do niego dowiedzieć się o co chodzi, ale sama nie wiedziała czy to dobry pomysł. Posłuchała serce i poszła.
Niepewnie zapukała do drzwi, w których zobaczyła Kelsey. W pewnym momencie myślała, że pomyliła domy, ale gdy Kelsey krzyknęła ''Justin, to do Ciebie'' była już pewna.
Chłopak podszedł do drzwi i przywitał się z Seleną zwykłym ''cześć'' i zaprosił ją do środka. Usiedli na kanapie i 5 minut minęły w milczeniu.
-Ta... -w końcu zaczęła Selena. -to ta dziewczyna co Ci pomagała w tej Twojej zemście?
Justin tylko kiwnął głową.
-I co teraz z nią będzie? -ciągnęła dalej.
-Zostaje. Jest mi szkoda oddawać ją z powrotem bo wiem przez co przechodziła, a dla mnie nie jest żadnym problemem. -odpowiedział.
-aha.. -nie chciała żeby zapadła cisza więc postanowiła wyłożyć karty na stół. -Wiesz, przyszłam tu w sprawie... to znaczy, chciałabym coś wyjaśnić.
-Domyślam się.
-No chodzi o tą Twoją wizytę, i..
-Nie tłumacz się. Ja powinienem.
Spojrzała na niego wzrokiem mówiącym ''mów''.
-No więc po tym spotkaniu na cmentarzu, jakoś dziwnie się poczułem, powiedziałem o tym Kelsey i ona powiedziała, że ja chyba coś do Ciebie czuję...
Ciągnął dalej i opowiedział Selenie dosłownie wszystko.
-Dlatego tak zrobiłem. Chciałem sprawdzić czy to prawda.
-I co? To prawda?
Tego pytania się bał. Nie chciał go. Ale nie miał jak się wywinąć. Modlił się żeby albo zadzwonił mu telefon, ale żeby Kelsey przyszła, cokolwiek. Postaw się na niego miejscu, też nie byłoby Ci łatwo.
-Justin? -z jego rozmyśleń obudziła go Selena.
-Wiesz Sel.. nie jest mi łatwo odpowiedzieć Ci na to pytanie. Bo.. Będę z Tobą szczery. Tak to jest prawda, ale chcę się tego uczucia pozbyć i proszę żebyś mi tego nie utrudniała...
Takich słów się nie spodziewała. Myślała, że wszystko będzie pięknie. On sam nie wiedział co w niego wstąpiło, ale w ostatniej chwili zdał sobie sprawę, że to będzie najlepsze wyjście.
-Jutro rano wyjadę. Dziś mnie widzisz ostatni raz. -zaczęła Selena. -Chcę dla Ciebie jak najlepiej i chcę żebyś to wiedział. I będę szczera, chcę żebyś wiedział też, że Cię kocham. I tak prędko to się nie zmieni. I mam prośbę. Obiecuję, że już nigdy nie wejdę Ci w drogę, że to nasze ostanie spotkanie, ale... -przełknęła ślinę. -Chciałabym posmakować Twoich ust po raz ostatni..
Spojrzał w jej stronię i nie wiedział czy dobrze zrobi, zbliżając się, ale emocje były silniejsze.
Podszedł do niej i lekko musnął wargami, a z sekundy na sekundę pocałunki były coraz bardziej namiętne, wręcz brutalne.
-Żegnaj Justin. -powiedziała Selena z łzami w oczach i wyszła.
Jemu samemu zachciało się płakać. Ogarnęła go jakaś dziwna, nie do wyjaśnienia pustka....



***

jest trzeci :))
jakiś taki dłuższy mi się wydaje ;o nie ważne xd
zaczyna ciekawą książkę
barbara rosiek ''alkohol, prochy i ja'' 
a wgl mam nadzieję, że rozdział wam się podoba.
w weekend ciężko będzie mi cokolwiek dodać, bo mnie nie będzie. 
3majta się ;D 

piątek, 12 października 2012

2. ''Gdy się udaje parę, która ma się ku sobie to normalne że zaczyna się do siebie coś czuć na serio''




Przekroczyła tą bramę i spojrzała przed siebie. Wiedziała że go tam znajdzie. Siedział na ławce, zasłaniając twarz rękami. Zastanawiała się czy podejść, czy spasować. Mimo to powoli podeszła w jego stronę. Lekko rozchyliła usta, ale bała się cokolwiek powiedzieć. Bała się jego reakcji. Nie musiała nic mówić. Chłopak wstał z ławki i spojrzał w jej stronę. Był w szoku. Nie spodziewał się że jeszcze kiedykolwiek ją zobaczy. Wymusiła lekki uśmiech i z ledwością powiedziała.
-Cześć Justin.
Chłopak się jeszcze chwilę przyglądał jej zanim coś powiedział.
-Co ty tu robisz? -wreszcie odpowiedział.
-Chciałam się z Tobą spotkać.
-Po co?
-Bo się stęskniłam. -podeszła do chłopaka chcąc go przytulić. Ten, ku zdziwieniu nie miał żadnych oporów i sam ją objął a z jego oka popłynęła łza.
-Właśnie tego potrzebowałem. Żeby mnie ktoś przytulił. -powiedział odklejając się od niej. -A tak na serio to co ty tu robisz?
-Widzę jak cierpisz. I nie mogę uwierzyć w to, że porzuciłeś karierę muzyczną. Justin, co z Beliebers? Nie obchodzą Cię już??
-Jasne że obchodzą! Kocham moje Beliebers, ale to nie jest takie łatwe. Beliebers były i będą w moim życiu najważniejsze. A te prawdziwe zostaną ze mną niezależnie od tego kim jestem i czym się zajmuję.
-Rozumiem. Co tak właściwie planujesz?
Przez moment zastanowił się, czy jej o tym opowiedzieć. Przełamał się i opowiedział jej. Była w szoku, że Justin, ten Justin Bieber planuje coś takiego.
-Justin... Mogą Cię zamknąć.
-To zamkną. Ja dokonam tego celu choćby nie wiem co.
-Jak ty ich.. no jak ich zabijesz.. to wiesz że możesz dostać karę śmierci?
-Nie obchodzi mnie to. Bo ja chcę umrzeć. Chcę być obok niej, z nią. Ale najpierw chcę wykonać moją misję.
-Nie mów tak! -wrzasnęła a z jej oczu popłynęło kilka łez.
-Przepraszam. -przytulił dziewczynę i zaczął się kierować w stronę wyjścia. -Podwieźć Cię? Gdzie się zatrzymałaś?
-Obok zalewu.
-Ja podobnie. To ta sama droga. Wsiadaj. -powiedział otwierając jej drzwi od samochodu.
Jechali w milczeniu. Żadne z nich nie miało odwagi się pierwsze odezwać. W końcu dojechali na miejsce.
-Dzięki. -powiedziała wysiadając z auta. -Mam nadzieję że jeszcze się spotkamy.
-Ja też. Dziękuję, Selena. -odparł w jej kierunku i przytulił się do dziewczyny po czym wszedł do domu.

~

-Gdzie byłeś? -usłyszał w ust Kelsey wchodząc do domu.
-U Jasmine. -zarzucił obojętnie.
-Rozumiem... Justin.. to już dzisiaj.
-Wiem. -spojrzał w jej stronę i usiadł obok niej na kanapie. -Coś dziwnego, dzisiaj na cmentarzu spotkałem Selenę.
-Selenę Gomez?!
-Tak. Nie wiem skąd ona się tam wzięła ale jej towarzystwo jakoś mi pomogło. Jak mnie przytuliła na pocieszenie, zrobiło mi się ciepło na sercu i zacząłem płakać. Nie wiem dlaczego.
-Kochasz ją.
-Co? -odpowiedź Kelsey zdziwiła chłopaka.
-Kochasz ją. Zrobiło Ci się ciepło na sercu jak Cię przytuliła i zacząłeś płakać? Tęsknisz za waszym starym związkiem.
-Ale on nawet nie był prawdziwy...
-Co z tego? Gdy się udaje parę, która ma się ku sobie to normalne że zaczyna się do siebie coś czuć na serio. Mówisz tak, bo nie chcesz to siebie dopuścić tej myśli. Ale ty ją kochasz.
Zatkało go. Kompletnie nie wiedział co powiedzieć. Może rzeczywiście ją kocha? A może Kelsey się myli? On sam nie wie co czuje. Ma strasznie błędne uczucia. Ale nie co do Jasmine. Co do niej jest pewny, że kocha ją w 1000000% i kochać zawsze będzie. Chociaż słowa Kelsey mają sens.
Justin postanowił że musi się przekonać czy naprawdę ją kocha, czy to tylko jakieś złudzenie. Miał już w głowie pewien plan jak się tego dowiedzieć, czy rzeczywiście coś do niej czuje, czy nie, bo sam dokładnie nie wiedział. Ale nie wiedział czy ten plan pójdzie po jego myśli i co pomyśli sobie Selena.

~


-To tutaj. -powiedział zatrzymując auto przy opuszczonym budynku. To znaczy, prawie opuszczonym. Zaparkował jak najciszej tylko potrafił. Wyszli z samochodu i wyjęli z bagażnika torbę podróżną.
-Masz mój numer, prawda? -spytał patrząc w stronę Kelsey.
-Mam.
-To dobrze. Jak to poskładamy, to ty się schowasz gdzieś w krzaki a ja pójdę sprawdzić czy ktoś tam w ogóle jest. W razie jakby ktoś szedł, napisz mi sms to pobiegnę gdzieś się schować.
-Ok, ale Justin...
-Słucham?
-Wyjdź na czas.. Bo możesz nie przeżyć.
Nic nie odpowiedział tylko ruszył w stronę owego budynku a za nim Kelsey. Wyjęli z torby małe pudełeczko. Justin zaczął bawić się różnymi kabelkami a Kelsey ustawiła czas. 15 minut. Pewnie zastanawiacie się do czego? Oczywiście, do wybuchu bomby.
-Wejdę do środka, znajdę na to dobre miejsce i uruchomię. I w ciągu 10 minut powinienem wrócić. Ty zostań na czatach. -zarzucił w stronę Kelsey.
-Dobra. Uważaj na siebie. -powiedziała oddalając się. Nie usłyszała odpowiedzi.

Powoli uchylił drzwi i zdziwiony że są otwarte wszedł do środka. Chodził jak najciszej żeby go nikt nie usłyszał. Słyszał głosy. To dobrze, bo to znaczy że są. Postanowił, że położy bombę nad gaśnicą. Tak zrobił. Starannie ułożył ją na półce która była dość wysoko i jednoczenie z przyciskiem uruchomiania bomby, nacisnął stoper na zegarku odmierzający 15 minut. Zaczął kierować się w stronę wyjścia. Spojrzał na zegarek, zostało 12 minut do wybuchu bomby. 'Jest dobrze' pomyślał i gdy był coraz bliżej drzwi poczuł mocne uderzenie w głowę czymś twardym. Stracił na chwilę przytomność.
Po chwili ocknął się i podniósł. Stał nad nim ochroniarz budynku i nie wyglądał na zadowolonego. Spojrzał na zegarek. 5 minut.

Stała schowana w krzakach i nie wiedziała już co ze sobą zrobić. 'Powinien już wrócić.' 'Coś musiało się stać' powtarzała sobie i zastanawiała się, czy nie wejść do środka.

Ochroniarz rzucił się na niego z pięściami, ale Bieber nie chciał dać za wygraną. Podniósł cegłówkę, którą wcześniej został uderzony i tym razem to on uderzył tego ochroniarza. Gdy ten upadł spojrzał na zegarek który odliczał 40 sekund. Zaczął biec jak najszybciej tylko potrafił. Dobiegł do wyjścia i otworzył drzwi. Zobaczył Kelsey która gdy go zobaczyła aż odetchnęła z ulgą. Nie zdążył do niej dobiec, bo bomba wybuchła.


***

ohohohohoh mamy 2 rozdział.
Mam nadzieję że wam się podoba. Piszcie mi szczere opinie, to naprawdę dla mnie ważne.
Oprócz szczerych opinii tutaj, chciałabym was poprosić o szczere
opinie co do moich coverów.  
i dodany dzisiaj:
-> Justin Bieber - Boyfriend. <-
Liczę na szczere komentarze :) 
xox, Pauline

tt: @DaBieberauhl

sobota, 6 października 2012

1. ''Tam powinno być Jasmine Bieber''





Obudziła się i rozejrzała po pokoju. To nie to samo. Ten pokój był zadbany, taki ładny. Nie to co w domu dziecka. Szare ściany. I dzielenie pokoi z jakimiś szmatami. Dostała szansę. Co z tego że z Justinem Bieberem, którego nigdy nie lubiła ale musi z tego skorzystać. Ale wie, że nie będzie łatwo. W końcu wie po co tu jest. Justin potrzebuje jej pomocy w zemście. Jedyne o co ma żal, to to że zostawiła w domu dziecka siostrę, która zawsze była dla niej wsparciem.
Niechętnie podniosła się z łóżka i skierowała się w stronę szafy. Wyjęła z niej czerwone rurki i białą bokserkę. W łazience uczesała włosy i zrobiła lekki makijaż. Zeszła po cichu na dół. Justin już nie spał. Siedział przy stole jedząc kanapkę i pijąc kawę.
-Siadaj i jedz. -powiedział pokazując na talerz kanapek na środku stołu. Usiadła przy stole i sięgnęła po kanapkę. Czuła się dziwnie. Towarzystwo Justina Biebera? Taki bogaty i piękny dom? To wszystko było jak piękny sen.
-Zaraz muszę jechać coś załatwić. -powiedział sięgając do kieszeni. -Tu masz 250$. Moja przyjaciółka zaraz tu wpadnie i zabierze Cię do jakiejś galerii. Kupisz sobie co tam Ci potrzebne. -dodał wstając i kierując się w stronę wyjścia.
W tym samym momencie pod drzwiami stanęła Miley.
-O, już jest. To ja spadam, bawcie się dobrze. -zarzucił obojętnie wychodząc.

-Cześć. -powiedziała Miley podchodząc bliżej dziewczyny. -Jestem Miley. -podała rękę.
-Hej, ja Kelsey.
-No więc szykuj się Kelsey. Zabieram Cię do najlepszej galerii w LA!
Kelsey zarzuciła na siebie jakąś bluzę, ponieważ na podwórku nie było aż tak zimno.

Obeszły całą galerię i stwierdziły że już nie dają rady. Kelsey kupiła sobie trochę kosmetyków, 3 bokserki, 2 pary krótkich spodenek i 3 pary rurek i bejsbolówkę.

Gdy dotarły do domu Justin już był na miejscu.
-Dobrze że jesteście, Kelsey muszę z Tobą pogadać.
-To ja nie przeszkadzam. -powiedziała Miley i wyszła z domu.
-Co jest? -spytała dziewczyna.
-Za 2 dni mamy samolot na Hawaje. To tam wszystko się zdarzyło. Tam miał być ślub i tam zostaliśmy zaatakowani. Rozmawiałem z moim pewnym znajomym, załatwi nam prywatny samolot. Sam bym to zrobił ale byłem zajęty załatwianiem innych rzeczy.
-Ok. A na ile tam zostaniemy.
-Na ile będzie trzeba.
-Rozumiem że dopóki nie dopadniemy tych, których mamy dopaść?
-Dokładnie.
-A mogę wiedzieć co ty dokładnie chcesz im zrobić?
-Jak oni mi, tak ja im, odbiorę im tych których kochają.
-Jak ich znajdziesz?
-To już jest załatwione. Właśnie po to dzisiaj jechałem. -odparł i poszedł do swojego pokoju zostawiając Kelsey samą w kuchni. W końcu sama postanowiła udać się do pokoju.

*
-Justin... Obiecaj mi że nic Ci się nie stanie. Nie chcę żeby spotkało Cię to samo co mnie. I proszę Cię, odpuść. Stało się. Trudno. Nie jesteś typem mordercy. Będziesz miał ich na sumieniu. Nie chcę tego....
-Ale zrozum. Muszę się zemścić. Wiem że będę miał ich na sumieniu i nie jestem typem mordercy. I wiem też, że nie jak ich dorwę to inni będą chcieli dorwać mnie. Dlatego zrobię tak, żeby nie mieli już co dorwać.
-Co masz na myśli?! Justin nic nie kombinuj! Błagam. Koch.....
*

Zerwał się z łóżka piorunem. 'To był tylko sen' pomyślał.
Już zaczyna mieć wyrzuty sumienia. On doskonale wie, że to co Jasmine powiedziała mu we śnie jest prawdą.
-Spakowana? -spytał wchodząc do pokoju Kelsey.
-Tak.
-To chodź.
Pojechali na lotnisko. Samolot wylatuje za 5 minut. Podczas lotu zdążyli się lepiej poznać. Teraz czują jakby się znali od dziecka. Justin opowiedział jej w szczegółach jego 'ślubu' a Kelsey opowiedziała mu o życiu w domu dziecka i o siostrze, która jest jego fanką. Nawet nie zauważyli jak ten czas zleciał i dolecieli na miejsce. Mianowicie, Hawaje.

Wystarczyło że spojrzał na tą plażę, na to miejsce, pojedyncza łza spłynęła z jego oka. Zacisnął tylko pięści i wziął głęboki wdech.
-To co teraz?
Spojrzał w stronę Kelsey i zastanawiał się do odpowiedzieć.
-Wiem gdzie oni są. Dzisiaj wszystko ustalimy i zaczniemy to jutro. Teraz idziemy do holetu i odpoczniemy po podróży. -przełknął ślinę i skierował się w stronę samochodu.

Następny dzień.
Spacerował wzdłuż długiej ścieżki. Przekroczył bramę. Wiedział, że zaraz jego oczy zaleją się łzami. Nie mylił się. Wystarczyło tylko, że spojrzał na tabliczkę ''Jasmine Villegas 7.12.1994 - 25.07.2012'' i jego oczy już zalały się łzami. ''Tam powinno być Jasmine Bieber'' powiedział sobie w myślach przez łzy. Płakał, modlił się, błagał Boga o cofnięcie czasu, mimo iż wiedział że czas się nie cofnie, dalej błagał. Nigdy nikogo tak nie pokochał. Zdaje sobie sprawę z tego, że to co było już nie wróci. Już jej nie ma, i nie będzie. Musi iść naprzód. Nie może się poddawać. Chce dokonać tego, co zaplanował. Pamięta doskonale swój sen, ten w którym Jasmine poprosiła go, by nie robił nic głupiego, bo się o niego martwi.. Teraz mu jeszcze ciężej. Zwłaszcza kiedy ona mu się śni i budzi się z łzami w oczach. To jest miłość.


***
Witam! Jest pierwszy rozdział! <3
Co myślicie? Poprawiło się coś od ostatniego opowiadania?
tt- @DaBieberauhl
xox, Pauline.

piątek, 28 września 2012

0. Prolog i bohaterowie.

Witam, z tej strony Pauline (@DaBieberauhl) 
No więc witajcie na nowym opowiadaniu, które jest tak jakby drugą częścią poprzedniego.
Nie zmieniam jednak adresu bloga, zostanie cały czas more-than-just-a-fan bo tak będzie po prostu
łatwiej :) to opo. będzie opowiadało o dalszych losach Justina. Co zrobi ze swoim życiem itp.
Mam świetny pomysł na te opowiadanie więc liczę, że wam się spodoba :)
Ok, zacznijmy od bohaterów.



Justin Bieber - 19 lat.
Skończył z karierą piosenkarza. Ma teraz znacznie inne plany.
Mianowicie - zemstę.
Zupełnie inny, nie ten sam co kiedyś. Lepiej nie wchodzić mu w drogę.


Kelsey Stone - 16 lat.
Trafiła do domu dziecka razem z siostrą Kayą, gdy ona miała 10 lat, a Kaya 11.
Z pozoru wygląda na grzeczną dziewczynkę ale prawda jest zupełnie inna.
Kiedyś była anty-fanką Justina.

Kaya Stone - 17 lat.
Siostra Kelsey, razem są w domu dziecka od 6 lat.
W przeciwieństwie do siostry ona wygląda na ostrą, 
ale jest łagodną i cichą dziewczyną. I jest Belieberką,
bo mówi że tylko Justinowi jeszcze życie i ma powód do życia.

Selena Gomez - 20 lat.
Będzie pojawiała się epizodycznie. Dalej zajmuje się karierą muzyczną.
Po tym co usłyszała o Justinie chce go jak najszybciej znaleźć 
i porozmawiać z nim o wszystkim. Ma nadzieję, że znowu z nim
będzie ale tym razem naprawdę. Nie dla mediów.

Miley Cyrus - 19 lat.
Zna się z Justinem od małego. Gdy nagle spotkają się wielu latach
ich przyjaźń się wznawia. Zawsze marzyła o duecie z nim.


***

Prolog. 


Wyciągnął z szafy kominiarkę i ciemne okulary. Nie chciał by ktoś go rozpoznał na ulicy. Od kilku tygodni planuje zemstę na tych, co odebrali mu wszystko co miał. Jedyne co mu zostało, to rodzeństwo. Ale nawet nie ma dla nich czasu. Cały czas wynajmuje opiekunkę. W zemście nie da sobie rady sam. Dlatego postanowił, że znajdzie sobie jakiegoś silnego, odważnego, a nawet karanego pomocnika. Może to głupie, ale chciał takiego zaadoptować. Więc udał się do pobliskiego domu dziecka. Podał wszystkie papiery i jakie wymagania.
-Wiek? -spytała kobieta w domu dziecka.
-Najlepiej coś około 17.
-Najstarsi mają tu 16.
-Może być.
-Proszę podać adres, jutro do pana podjedziemy z nowym członkiem rodziny. -uśmiechnęła się.
-Dzięki. -zarzucił szybko i wyszedł z budynku.

Na następny dzień rano usłyszał dzwonek do drzwi. Niechętnie podniósł się i podszedł do nich. Zobaczył kobietę z którą wczoraj rozmawiał w domu dziecka. Otworzył.
-Witam. Zaraz ją przyprowadzę, siedzi w samochodzie.
-Ją? jak to ''ją''? Miał być chłopak.
-Wiem.. Ale niestety żaden z nich nie miał takich kwalifikacji o jakie pan prosił.
-Czyli ta dziewczyna ma to wszystko czego ja oczekuję? 
-Tak.
-Dziwne. Jeśli na pewno ma to wszystko, to dobra. Przyprowadź ją.
Kobieta wyszła i wróciła po 5 minutach ze śliczną, szczupłą dziewczyną.
-To jest Kelsey Stone. Ma 16 lat i w 100% ma to czego pan szuka, chociaż z pozoru nie wygląda. Wylądowała w domu dziecka z powodu wypadku rodziców, była spisana na policji kilkakrotnie ale dzięki Bogu udało jej się uniknąć poprawczaka. Może być?
-Tak, jest dobrze. 
-A powie mi pan coś?
-Słucham.
-Pan jest taki tajemniczy. O co w tym chodzi? Po co panu te okulary i chusta na buzi, no! Wie pan, chciałabym wiedzieć kim pan jest. 
-To niepotrzebne. Dziękuję, do widzenia. -zatrzasnął za nią drzwi. -Może opowiesz mi coś o sobie? -zwrócił się do dziewczyny.
-Pani Smith wszystko powiedziała. -odpowiedziała.
-Może czegoś nie dodała?
-Nie sądzę. Tyle panu wystarczy.
-Nie mów do mnie pan, tylko na ty. Justin jestem. Justin Bieber. -powiedział zdejmując chustę i okulary.
-Jezu.... -doznała szoku. -Nie wiedziałam że to Justin Bieber mnie adoptuje.
-Zapłacę Ci ile chcesz tylko zachowuj się normalnie przy mnie, ok?
-Nie trzeba, nie jestem pan- znaczy Twoją fanką.
-o... to może nawet lepiej. Ale i tak będę Ci płacić bo ta robota nie jest łatwa.
-Mianowicie?
-Chcę się zemścić na tych, którzy odebrali mi bliskich.
-Ok.. to kiedy zaczynamy?
-Masz zapał. Podoba mi się. Zaczniemy jak najszybciej. Jak na razie się rozgość. Po schodach na górę, pierwsze drzwi po lewej. Tam jest Twój pokój. Rozpakuj się itp.
-No dobra.
Powiedziała i wziąwszy walizkę z rzeczami udała się do góry do swojego nowego pokoju.


***

yayyy ! są bohaterowie i jest prolog nowego opowiadanie ;D
Prolog jak zawsze nudny, ale obiecuję że będzie się działo bo mam już na wszystko swoją wizję *.*
kto chce być informowany to podawać tt w komentarzach!
xox, Pauline.





niedziela, 23 września 2012

13. Jesteś kimś więcej niż tylko fanką.

2 tygodnie później.

Tydzień temu Jasmine wyszła ze szpitala i od tamtego momentu trwają przygotowania do ślubu. Zaplanowany idealnie, na Hawajach na plaży. To będzie zamknięta impreza tylko dla rodziny. Nie potrzeba im więcej gości. To ich dzień, chcą się nacieszyć sobą. Wszystko zaczyna się o godzinie 12. 

-Ten garnitur będzie idealny. -powiedziała matka patrząc na swojego syna przeglądającego się w lustrze.
-Dzięki mamo.
-Nie ma sprawy kochanie. Wasz ślub będzie idealny. Ale powiedz mi, czy ty jesteś tego pewny? Jesteś jeszcze młody, niepewny. 
-Jestem pewny mamo. Kocham ją i to z nią chcę spędzić resztę mojego życia. Tak zdecydowało moje serce, a ja żadnych oporów nie stawiam. To jest właśnie ta.
Kobieta uśmiechnęła się i przytuliła od syna.
-Skoro ty nie stawiasz oporów, to ja też. Będę miała cudowną synową.
Justin odpowiedział uśmiechem i poszedł sprawdzić czy wszystko na plaży gotowe. Okrągłe stoły z białymi obrusami, setki balonów, wszystko co potrzebne do idealnego ślubu.

~

-Wszystko gotowe? -odezwał się pierwszy tajemniczy głos.
-Tak. Ten ich pierdolony ślub zaczyna się za pół godziny.
-To dobrze. Za 15 minut wyjeżdżamy. Pakuj wszystko do wozu.
-Zrozumiano.

~

Westchnęła patrząc na swoje odbicie z lustrze. Zastanawiała się, jak to wszystko będzie wyglądać. Cieszyła się, bo kocha Justina, ale z jednej strony coś ją niepokoiło. Jakieś złe przeczucie.
-Już czas. -powiedział do niej jej ojciec. -Chodź.
Złapała go pod ramię i zaczęła iść wolnym krokiem. Wyszli z pomieszczenia i zobaczyła to wszystko. I Justina. Wyglądał cudownie. Sam nie mógł oderwać wzroku od Jasmine. W tej sukni i z welonem opadającym na jej twarz. Ojciec odprowadził ją do końca po czym zwrócił się w stronę Justina ''Opiekuj się nią'' i poszedł. Stanęli na przeciwko siebie.

~

-Kto jest przeciwny temu związku? -zapytał nagle ksiądz.
-Ja! -powiedział tajemniczy głos gdzieś na sali.
Wszyscy zaczęli rozglądać się dookoła. Z krzaków wyszedł zakapturzony chłopak. Nie widać twarzy, ani niczego innego. Zaczął kierować się w stronę pary. Rozejrzał się dookoła.
-Teraz!! -krzyknął.
Zza krzaków wyjechały 2 czarne auta. W nich po 2 osoby, kierowca i pasażer. Pasażery z każdego auta wychylili głowę zza okien i zaczęli strzelać do kogo się da z karabinów. Ludzie zaczęli panikować. Chowali się pod stołami i za drzewami. Justin wziął Jasmine za rękę i zaczął z nią uciekać. Uciekli do łazienki.
-Wiedziałam.... wiedziałam że coś się nie uda. Że ślub nie wyjdzie. -zaczęła Jasmine z łzami w oczach.
-Ale o czym ty mówisz? -podszedł do niej Justin,
-O wszystkim. To by było zbyt piękne jakby miało się wszystko udać. Wiedziałam że coś nie wyjdzie, nie będzie ślubu i prędzej czy później się rozstaniemy.
-Co?! Dlaczego tak myślisz??
-No bo... ty jesteś... no Tobą. a ja? Ja jestem zwykłą taką samą jak miliony inny fanek.
-Żartujesz sobie? Jasmine... ty... Jesteś kimś więcej, niż tylko fanką. Zrozum. Kocham Cię. To ty skradłaś moje serce. Ślub nie potrzebny, ważne że jesteśmy razem, tak?
-No tak... Ale nie wiadomo czy to przeżyjemy, sam widzisz co się dzieje... Justin.. Ja już nie daję rady... Pozwól mi umrzeć.
-Zwariowałaś?! Nigdy. Nigdy nie pozwolę Ci umrzeć. Jak ty odejdziesz, to ja razem z Tobą. I koniec.
-Ale Justin.. -nie zdążyła nic powiedzieć bo nagle upadła.
Za nią stał zamaskowany człowiek z karabinem w ręku. Uciekł. Jasmine została postrzelona w plecy.
Justin podbiegł do niej. Łzy zaczęły mu same płynąć. Zaczął się modlić żeby dziewczyna przeżyła.
Na miejscu zbrodni pojawiła się karetka. Justin był jedyną osobą, która nie została postrzelona. I to go zastanawiało. Ten człowiek miał do niego łatwy dostęp żeby do zastrzelić, ale po postrzeleniu Jasmine uciekł... Lekarze robili co w swojej mocy. Ze wszystkich postrzelonych przeżył tylko dziadek Justina.. Nikt inny... Pattie, Jeremy, Tom i Jasmine.... Jazzy i Jaxona nie było na ślubie. Byli u opiekunki więc Justinowi zostali tylko oni.
-To koniec... -powiedział sobie Justin jadąc autem do domu. Cały w łzach.
Nie wie co ma ze sobą zrobić. Postanowił odmienić swoje życie. Czy na lepsze? Nie wiadomo... Nikt tego nie wie...






***

Tym o to rozdziałem kończę opowiadanie pt. ''More Than Just a Fan''
Planuję też zacząć nowe opowiadanie opowiadające dalsze losy Justina, 
o tym jak zmienił swoje życie, po prostu to co będzie się u niego działo.
Czytalibyście?!
I wypadałoby zmienić adres bloga, skoro mam zacząć pisać nowe opowiadanie.
Jakieś pomysły? :p
Do napisania! <3

xox, Pauline.

niedziela, 16 września 2012

12. Jasmine Marie Villegas, czy wyjdziesz za mnie?

Przebudził się i zobaczył śpiącą dziewczynę wtuloną w jego klatę. Było mu szkodą ją budzić, wyglądała tak słodko. Uśmiechnął się sam do siebie i zerknął na zegarek. 10:25. Wczorajszy piknik przeszedł do historii. To była jak do tej pory najlepsza ich ''zabawa''.

W końcu dziewczyna wstała, ale Justina obok niej nie było. Podniosła się z łóżka i poczuła przyjemny zapach dochodzący z kuchni.
-Dzień dobry kochanie. -usłyszała wchodząc do środka.  -Robię nam jajecznicę na śniadanie.
-Kochany jesteś. -podeszła do niego i pocałowała go w policzek.
Zjedli w milczeniu.

Wsiedli w samochód i ruszyli do Pattie. Mieli spotkać się na kolacji. Cała rodzina. No, prawie. Będą tam Justin, Jasmine, Pattie, Jeremy, Tom (tata Jasmine) Jazzy i Jaxon. Cała siódemka zasiadła przy dużym stole.
-Czy mogę coś powiedzieć? -zaczął Justin.
-Oczywiście. -odparli wszyscy. Justin wstał.
-No więc... Dziękuje wam za to, że tu jesteście. Ta kolacja zaczęła się idealnie. Mam też nadzieję, że skończy się ona po mojej myśli. -mówił. Nagle przeniósł swój wzrok na Jasmine. -Jasmine, chcę żeby oni wszyscy o tym wiedzieli jak ważna dla mnie jesteś. I jak bardzo Cię kocham. Chcę spędzić z Tobą resztę mojego życia, więc.. -powoli odszedł od stołu, stanął przed Jasmine po czym uklęknął na jedno kolano. Z kieszeni wyciągnął i małe pudełeczko i otworzył je. To był śliczny pierścionek z diamentem. -Jasmine Marie Villegas, czy wyjdziesz za mnie?
Nie wiedziała co się dzieje. Nie mogła w to uwierzyć.
-Oczywiście, że tak. -powiedziała uśmiechając się. Po czym wstali oboje i mocno się do siebie przytulili. Po policzku Jasmine zaczęły płynąć łzy. Nie chciała się odkleić od chłopaka. Jest taka szczęśliwa. Justin też zaczął płakać ze szczęścia oczywiście, Pattie też i nawet Tom.

-To co? Ślub na Hawajach? -spytał w aucie w drodze do domu.
-Żartujesz? -odpowiedziała uśmiechając się.
-Nie, mówię serio.
-A może być na Hawajach.
-Na plaży. Wyobrażam to sobie. Stoję sobie, czekam na Ciebie, a ty idziesz w długiej białej sukni z Twoim tatom, który po chwili Cię żegna i idziesz dalej w moją stronę. Przysięga małżeńska, obrączki itp. I jeszcze zanim pozwolą nam się pocałować, powiemy sobie to magiczne....

Chciał powiedzieć ''tak'' ale niestety nie zdążył. Był tak zamarzaony na temat ślubu, że nie zauważył dużego spadu, z którego zjechali i ich auto wylądowało w rzece.
Ocknął się i zdał sobie sprawę z tego, że ich auto jest w wodzie. Zauważył nieprzytomną Jasmine i zaczął ją budzić. Na marne. Dziewczyna nie dawała znaków życia. Udało mu się magicznym trafem otworzyć drzwi od auta. Wziął ją na ręce i wypłynął z nią. Dopłynął do brzegu i położył Jasmine na ziemi. Zaczął robić jej reanimację i błagać Boga ze łzami w oczach żeby się obudziła. Wszystko na nic. Zadzwonił po karetę. Pojawili się po 15 minutach. Zabrali Jasmine do szpitala. Justin oczywiście jechał razem z nimi nie puszczając jej ręki. Modlił się w myślach cały czas płacząc.
-Boże, dopiero się jej oświadczyłem i zdarzył się taki wypadek?! -wyklinał sobie w myślach.

Obudził się. Zasnął w szpitalu siedząc przy łóżku, na którym leży Jasmine. Spojrzał na nią i złapał za rękę. Poczuł, jak jej ręka się poruszyła. Jej powieki zaczęły się ruszać po czym otworzyła oczy.
-Jasmine!! -krzyknął uradowany i przytulił się do leżącej dziewczyny. -Nawet nie wiesz jak się cieszę, że się obudziłaś!
-Co się stało?
-Mieliśmy wypadek... Auto wpadło do rzeki.
Chwilę milczeli po czym Jasmine zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Wydaje się jej dziwnie znajome. Po chwili spojrzała na Justina.
-Justin...
-Tak?
-Tu się poznaliśmy.
I wszystkie wspomnienia wróciły. To jak omal Jasmine nie zabiłaby Justina.. Teraz sytuacje się odwróciły. Justin przeklinał to, że przez to jak jechał omal nie stracił swojego całego świata. Uśmiechnął się lekko i pocałował ją w policzek.
-Co teraz będzie? -spytał patrząc na nią.
-Wyjdę stąd i weźmiemy ślub.
-Na pewno?
-Tak. -odpowiedziała uśmiechając się. Podniosła się do pozycji siedzącej. -Chodź. -powiedziała rozszerzając ręce.
Justin podszedł do niej i mocno się wtulił. Nie chciał w ogóle jej puszczać.


***

Przepraszam że taki krótki i przepraszam że tak długo czekaliście. 
Ale wiecie... szkoła ;/
Postaram się dodawać szybciej ale to już 3 gimnazjum. testy i w ogóle.
Mam nadzieję że chociaż trochę was zaskoczyło.
I powiem wam, że to opowiadanie zbliża się końca. Nie mam na nie weny.
Ale spokojnie, będę pisać inne. Raczej na tym blogu, ale bym musiała
zmienić nazwę bloga. Czy nie zmieniać? Nie wiem, pomyślę :p

xox, Pauline.

jakieś pytania? twitter - @DaBieberauhl


piątek, 31 sierpnia 2012

11. Dotykali się i to sprawiało, że oboje chcą więcej.

Macie czasami tak, że kochacie kogoś tak mocno, że jesteście w stanie wybaczyć mu dosłownie wszystko? Na przykład jeśli wasz ukochany został ojcem dziecka innej kobiety? Tak ona miała. Nie chciała za bardzo okazywać emocji, tego jak to się w niej gotuje, nie chciała awantur. Przez jakieś głupie awantury często traci się ludzi, których się kocha. A ona tego nie chciała. Obiecał jej, że bez względu na wszystko zostaną razem. Za bardzo go kocha. Bardziej niż swoje własne życie. Więc mogłaby je bez problemu dla niego oddać.

Czas leci nie ubłagalnie. Wakacje na Hawajach, Believe Tour, przerwa. Przerwa trwa 2 miesiące, a potem kończą trasę. Jednocześnie zbliżają się 18 urodziny Jasmine. Jest strasznie podekscytowana uzyskaniem pełnoletności. Ale mimo to, obiecała sobie że woda sodowa nie uderzy jej do głowy.

-Jak tam kochanie? -spytał pojawiając się w progu jej drzwi.
-Wszystko dobrze. Zastanawiam się w jakim klubie urządzić urodziny. -odparła.
-Olej to. -podszedł do niej siadając na łóżku obok niej. -Ja mam lepsze plany na Twoje urodziny.
-To znaczy? -przeniosła swój wzrok na niego.
-Zobaczysz. -poruszył brwiami w górę i dół po czym wstał i wyszedł z pokoju.

Zapukała do drzwi, gdy się otworzyły zobaczyła w nich ojca, który na jej widok od razu się uśmiechnął. Przytuliła się do niego.
-Tęskniłem córciu. Oglądałam w internecie każdy koncert!
-Dzięki tato. -odparła Jasmine.
-Jak tam przygotowania do urodzin?
-Coś tam zaczęłam planować, ale Justin powiedział żebym nic nie planowała, bo on już coś wymyślił.
-Co takiego?
-Nie mam pojęcia. To ma być niespodzianka.
-W takim razie życzę udanej zabawy.
-Dzięki tato. -przytuliła się do ojca i to tyle z jej odwiedzin.
Odwiedziła parę sklepów, żeby wybrać najlepszą kreację na urodziny. Zdecydowała się na krótką granatową sukienkę bez ramiączek. Włosy jedynie wyprostowała, a co do makijażu do zrobiła sobie kreski eye-linerem i użyła tuszu. Do tego błyszczyk. Zapukała do Justina. Omal nie przewróciła się z wrażenia. Chłopak miał na sobie czarne rurki, fioletową koszulę, a włosy były rozczochrane, taki artystyczny nieład. Wyglądał w tym bardzo seksownie.
-Gotowa? -zapytał uśmiechając się.
-Jasne. -odparła.
Otworzył jej drzwi do samochodu i ruszyli w drogę. Zawiązał jej chustkę na oczach żeby nic nie widziała. Wysiedli z samochodu.
-Ciche miejsce. -powiedziała od razu po wyjściu.
-Bo jesteśmy tu sami.
-Sami? Myślałam że planujesz dla mnie jakąś imprezkę.
-Nie. To jest lepsze. Zdejmij chustkę.
Jak powiedział, tak zrobiła. Zdjęła chustkę i co zobaczyła? Koc, na kocu był koszyk z jedzeniem. W okół było peeełno świeczek. Dróżka również była zrobiona ze świeczek. W pewnej odległości od nich ze świeczek ułożony był napis ''Justin & Jasmine 4ever''. I była tam jakaś tablica, na której można wyświetlać filmy.
-Jest cudownie. -powiedziała.
-Wiedziałem że Ci się spodoba.
-Naprawdę. Cudownie. -wciąż nie mogła wyjść z wrażenia.
Usiedli na kocu. Justin włączył filmik na którym były ich zdjęcia i filmiki. Zdjęcia i filmiki były z Hawajów, Believe Tour i takie robione jak im się nudziło. Dziewczyna się wzruszyła. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
-Czemu płaczesz kochanie? -spytał nagle Justin.
-Bo jestem taka szczęśliwa... Tak bardzo Cię kocham..
-To jeszcze nie wszystko. Otwórz prezent, który trzeba będzie zaraz wykorzystać.
-To znaczy?
-Zobacz sama. -podał jej duże fioletowe pudełko.

+18 ostrzegam, bo będzie ostro! (i tak wiem że będziecie czytać zboki)

Dziewczyna otworzyła pudełko i zobaczyła w nich różne zabawki. Kajdanki, baty itp. Pełno tego było. I przypomniała sobie co powiedział chłopak ''otwórz prezent, który trzeba będzie ZARAZ wykorzystać.'' Mimowolnie zaczęła się śmiać.
-Co jest? -spytał Justin.
-Mamy to teraz wykorzystać?
-Tak. A co? -poruszył brwiami.
-Nic. -oblizała usta.
-To dobrze.
Justin usiadł bliżej niej i wpił się w jej usta. Dziewczyna oczywiście odwzajemniła. Pocałunki z namiętnych przerodziły się w dzikie. Dotykali się i to sprawiało, że oboje chcą więcej. Zaczęli pozbywać się swoich części garderoby. Po chwili oboje zostali w bieliznach. Justinowi jak widać przeszkadzała bielizna Jasmine więc natychmiast się jej pozbył. Jasmine natomiast zdjęła jego fioletowe bokserki z napisem ''jestem bogiem seksu''. Justin postanowił działaś jako pierwszy. Wziął kajdanki i przykuł jej ręce za plecy.
-Jesteś moją niewolnicą. -szepnął jej do ucha i wszedł w nią.
Na początku wykonywał powolne ruchy, ale zaczął przyśpieszać co spowodowało jeszcze większe pożądanie u niej i u niego. Posuwał tak szybko, że szybciej już nie mógł, a dziewczyna co chwila krzyczała jego imię. Podobało mu się to. Zwolnił i wyszedł z niej. Postanowił zadziałać palcami i językiem. Wsadził jej swoje 2 palce i tym razem nimi zaczął jej robić dobrze. Złożył kilka pocałunków na jej szyi i piersiach. Jeździł językiem po jej brzuchu. Stękała co chwilę z przyjemności. Gdy językiem był coraz niżej wyjął z niej swoje palce i zaczął jej lizać wargi sromowe.. Sprawiało jej to wielką przyjemność. Jedną ręką co jakiś czas wkładał jej palce, a drugą trzymał jej piersi. Podniósł się i rozkuł ją.
Jasmine postanowiła przejąć pałeczkę i to ona teraz go skuła. Chłopak lekko się zaśmiał bo nie miał pojęcia co go czeka, ale był gotowy na wszystko. Złożyła kilka pocałunków na jego klacie. Od szyi całowała aż po Biebercondę. W pewnym momencie usiadła na szanowanego przyjaciela pana Biebera i zaczęła ujeżdżać przyśpieszając co jakiś czas. Przyjemność mieli z tego oboje, to chyba jasne. Po kilkunastu minutach zmęczona 'zsiadła z byka' i chwilę odsapnęła. Pocałowała chłopaka w usta szeptając 'Kocham Cię'. Po chwili zniżyła się trochę, wzięła Biebercondę w ręce i włożyła sobie do buzi. Z jego ust co jakiś czas można było usłyszeć jakieś jęki. To podniecało dziewczynę tak, że jeszcze bardziej się przejęła swoją robotą.
Zmęczona położyła się obok Justina. Wyjęli z koszyka zapasowy koc i się nim przykryli.


***

Elo. Przepraszam że tyle czekaliście i wgl..
W ogóle to opuszczacie się z komentowaniem ;o
Coś mi się wydaje, że nudzi wam się ten blog i mam przestać pisać.
No więc przed sceną +18 ostrzegałam, więc żeby nie było żadnych wątów na mnie.
Jak chcecie być informowani o nn to piszcie w kom. 
Informuję tylko na tt :)
xox, Pauline.